19 września 2014

2. Żegnaj Ameryko!



   Honorata patrzyła nerwowo na ciotkę, a ciotka zerkała ukradkiem na męża Honoraty, szukając w nim oparcia. Spodziewali się chyba wszystkiego: głośnego wybuchu płaczu, zaprzeczeń, wybiegnięcia z salonu, krzyku, a nawet omdlenia. Słowem, wszystkich reakcji, z jakimi możnabyłoby przyjąć informację o śmierci najbliższej osoby. Kasia jednak, wzięła tylko głęboki oddech, po czym spokojnym głosem oświadczyła:

   -Wracam do domu.

   -Kate... Ale twój dom jest teraz tutaj!-Ciotka rozłożyła bezradnie ręce, nie wiedząc co począć.

   -Mój dom jest w Polsce. W biernacickim dworku-powiedziała cicho jasnowłosa dziewczyna. Po jej policzku zaczęły spływać hamowane łzy.

Honorata pospiesznie podeszła do siostry, objęła ją w pasie i zaprowadziła do pokoju na poddaszu.
   -Kasiu...-zaczęła delikatnie gładząc ją po włosach.-Siostrzyczko moja kochana... Ja też cierpię. Nie możemy się jednak rozstawać-stwierdziła stanowczo.

   -Więc weź go i jedźcie z nami...

   -Mam jechać razem z Johnym i małym Jacobem?-otworzyła usta ze zdziwienia.-Do Polski, w której po naszym rodzinnym dworku mogły pozostać tylko zgliszcza?

   -Nie pozostały!-gniewnie zmarszczyła brwi blondynka.

   -Skąd wiesz? Nie wiemy tak naprawdę nic o sytuacji politycznej i gospodarczej. Z listów ojca wynika, że ponad rok temu wyjechał z Polski, najpierw do Włoch, a później do Francji. Oznacza to, że przez cały rok czasu w dworku nikogo nie było. Wiem, bo służba została odprawiona tuż po rozpoczęciu wojny.

   -Ojciec odprawił zarządcę? I kucharki? I pomocników? I panią Gienię?-Dziewczyna niedowierzała.

   -Tak. Stopniowo odprawił wszystkich. A niektórzy sami się zwolnili. Na przykład pan Janek.

   -Dlaczego?-zapytała z przestrachem. Miała szczerą nadzieję, że nie przyczyniła się do tej decyzji. Na samą myśl tego, co zaszło zrobiło jej się przykro i jednocześnie wstyd.

   -Nie wiem dokładnie... Wiesz, on zawsze mówił o tym, że chce stworzyć jakiś interes, pracować w przemyśle... Pewnie coś znalazł.

   -No tak. Jego wcale nie ciągnęło by walczyć za ojczyznę-stwierdziła z nutką goryczy Kasia.

   -Nie nam osądzać.-Nastąpiła chwila ciszy.

   -Pojadę sama. Rozumiem, że nie możesz zostawić Johnego, ani tym bardziej Jacoba. Nie boję się biedy, Honorato. A jak będzie potrzeba, to sama zapracuję na swój chleb.

   -Kasiu!

   -Ty odnalazłaś się tu, w Ameryce. Masz mężczyznę, którego kochasz i małego Jacoba. Znalazłaś przyjaciół. Tu jest teraz twój dom. Ale mój dom jest w Polsce-zrobiła chwilę pauzy.-Ciągnie mnie tam. Odnajdę spowrotem panią Gienię, zatrudnię znowu pracowników. Odbuduję dworek, jeśli będzie taka potrzeba... Tu mam tylko ten pokój, ciotkę, kilku znajomych i skrawek parku miejskiego.

   -Rozumiem co chcesz powiedzieć. Ty naprawdę tęsknisz za tamtym miejscem...

   -Pamiętasz, ilukrotnie siedziałyśmy razem z ojcem i snułyśmy plany, jak to będzie, gdy Polska uwolni się spod zaborów?

   -Tak, jak mogłabym zapomnieć?-odpowiedziała nostalgicznie. I nagle przeszła jej przez głowę myśl, że zdradza ojca, ojczyznę, zdradza swoje dziecięce marzenia. A jej siostra przecież chce tylko za nimi podążyć...

   -Może mogłabym się na coś przydać ze swoim kursem nauczycielskim? Jak myślisz?-zapytała entuzjastycznie Kasia.

Tuż, po przyjeździe do Pensylwani, obie siostry zostały zapisane do szkół zawodowych. Przezorność ojca nie pozwalała liczyć tylko na bogate zamażpójście i pomimo zgorszenia ciotki, uczęszczały na zajęcia. Honorata zdecydowała się na szkołę mody, szycie od zawsze bylo jej pasją. Teraz, umiejętności przydały jej się do samodzielnego zrobienia ubranek dla malca, z czego była bardzo dumna. Młodsza siostra zrobiła studium nauczycielskie.
   -Kasiu...-zaczęła poważnie Honorata.-Będę cię wspierała w przygotowaniach do wyjazdu.
Blondynka rozpromieniła się i rzuciła w objęcia siostry.

   -Dziękuję! Dziękuję...-szepnęła z wdzięcznością.

   -Niedawno otrzymałam pewien list. Teraz, gdy jedziesz, sądzę, że będzie ci potrzebny...-powiedziała patrząc troskliwie na siostrę i wyjęła z torebki kopertę. Oczy Kasi rozbłysnęły ciekawie na jej widok. -To krótki list, jego główna część, to lista paru nazwisk, osób, które pomogą ci, po przyjeździe do Polski. Jasna głowa dziewczyny poruszyła się niespokojnie. Przypomniała sobie kilka ostatnich słów ojca. Pamiętaj o tym co jest w życiu najważniejsze i nie daj się zwieść pozorom przyjaźni. Są ludzie, którzy dla sławy, pieniędzy, czy szlacheckiego nazwiska gotowi złamać granice człowieczeństwa. Tak, będzie się czuła zdecydowanie bezpieczniej mając tę listę ze sobą. Honorata zaczęła czytać:

   -Stanisław Koterbski.

   -Ten twój niedoszły narzeczony? Pamiętam, jak przyjechał do nas po raz pierwszy...

   -Był całkiem miły. Po prostu, to nie był czas i miejsce dla nas, zbliżała się wojna, a ojciec nie chciał zostawiać nas w Polsce...

   -Prawda. Chociaż dziwię się, że został wpisany, ojciec nie przedał za nim specjalnie...

   -Kasiu! Skoro został wpisany, widocznie jest godny zaufania. Czytam dalej...- Honorata spojrzała na siostrę karcąco. -Pułkownik Sierski, najlepszy przyjaciel ojca z dawnych czasów. Powinnaś pamiętać, przyjażdżał do nas czasami...

   -Tak, pamiętam. A ten? -wskazała palcem na następne nazwisko.

   -Jerzy Rudzki, nie znam go, ale słyszałam, że to człowiek od spraw niemożliwych. Jeśli masz problem, pomoże ci. Oczywiście musisz odpowiednio zapłacić.

   -No jasne, jak za wszystko... -westchnęła.

   -Jest tu jeszcze pani Maria, ale dopisek wyraźnie mówi, że mogła przeprowadzić się na południe. A ostatnią osobą jest Jan Słomski...

   -No tak -ucięła krótko.

   -Hej! Jest coś, o czym mi nie powiedziałaś, prawda?- roześmiała się Honorata.

   -Jest, ale to nie to co myślisz- stwierdziła pochmurnie. Myśli dziewczyny cofnęły się, przez nikogo nie proszone, znowu do tamtej jesieni, przed wybuchem Wielkiej Wojny...


                                                                           *


    Spacerowała wtedy łąkami, nieco naburmuszona po rozmowie z ojcem. Nie rozumieła dlaczego zamierza wysłać je tak daleko, do zupełnie prawie obcej ciotki. Przecież tutaj mogłaby mu się przydać! Była dzielną dziewczyną. Doglądnęłaby wszystkiego, mogłaby opiekować się rannymi, gotować posiłki dla żołnierzy... Przy jej ojcu, nic by się jej nie stało. Bardzo dobrze władał bronią. Ona sama, nie chwaląc się, także potrafiła strzelać. Nie straszne jej było niebezpieczeństwo! Pani Wołodyjowska* też była kobietą, a jaka była dzielna przy boku swojego męża? Dziewczyna nie zauważyła nawet kiedy podszedł do niej Janek.  
   -Kasiu...-zaczął nieśmiało. Odwróciła się gwałtownie w jego kierunku.
   -Co się stało?-spytała patrząc zdzwiona na młodego mężczyznę, w czystych, jak na niedzielę ubraniach.  
   -Wyjeżdżacie razem z Honoratą za miesiąc... Aż do Ameryki...-stwierdził smutno.
   -Tak, panie Janku. Niestety nasz ojciec widocznie nie rozumie jak wiele mogłybyśmy mu pomóc-powiedziała z żalem. Mężczyzna zdziwony spojrzał na dziewczynę. Miała na sobie jedną z tych błękitnych, prostych sukienek i włosy zaplecione w warkocz. Na rumianej buzi wypisana była jakaś hardość, lecz zamieniła się ona na chwilę w ciepły uśmiech, co dodało mu odwagi. Odgarnął z czoła swoje ciemne, proste włosy, chrząknął i zaczął łagodnie:
   -Nie nazywaj mnie już proszę panem Jankiem.
   -No tak, przecież ty nazywasz już mnie Kasią- zgodziła się.
   -Bo jesteś dla mnie Kasią... bo jesteś...-zająkął się patrząc jej prosto w oczy.-Bo jesteś mi najdroższa na świecie...-powiedział ujmując delikatnie prawą dłoń zdumionej dziewczyny i klękając przed nią.
   -Niech pan przestanie!-zawołała wyrywając ją i zakrywając obiema rękami twarz.
   -Przepraszam, ja myślałem...
   -Co pan myślał? Że ojciec udzieli mi zgodę na ślub z panem? Moja siostra jej nie otrzymała, a zalecał się do niej pułkownik!- podkreśliła wymownie ostatnie słowo, co sprawiło, że poczuł, jakby go dźgnęła nożem prosto w serce. -Nadciąga wojna, wyjeżdżamy do Ameryki. Mam panu obiecać, że gdzieś za oceanem dochowam przysięgi, jeśli nawet pana dobrze nie znam, jeśli nawet pana nie kocham?- mówiła ostro.
Jego usta zacisnęły się twardo. Przeszła mu romantyczna wizja ślicznej, radosnej dziewczyny, do której wzdychał przez ostatnie długie miesiące.
  -Mówi pani, że wygłupiłem się. Dobrze, może ma pani rację-powiedział twardo, gniewnie.-Powinienem milczeć jak grób, bo przecież jak mogłem się spodziewać, że ktoś tak wysoko urodzony jak pani, zechce poślubić syna zarządcy!- zakpił.  
Dziewczyna z przestrachem patrzyła się na rozgniewanego mężczyznę. Gotów w tej złości zrobić jej krzywdę! Myliła się jednak, bo po chwili wyraz jego twarzy uspokoił się i powiedział z udawaną uprzejmością:
   -Przepraszam, że przeszkodziłem pani Katarzynie w spacerze.
   -Ja...- zaczęła, lecz on już nie słuchał. Szybkimi krokami oddalił się w stronę pobliskiego lasu. Kasi zrobiło się nagle okropnie żal Janka. Nie załugiwał na tak ostrą odmowę. Nie zasługiwał na tak raniące słowa.


*


   Był prawdziwie mroźny, zimowy poranek. Do przestronnej, bardzo dziewczęco urządzonej sypialni zaczęły wpadać przez niedosunięte zasłony pierwsze promienie słońca. Drobna brunetka ukryła głowę pod pierzyną. Policzki piekły ją od łez, których nie szczędziła dzisiejszej nocy.  
Ponad tydzień temu dziewczyna zorientowała się, że słabość, która ją ostatnio często nawiedzała i brak tych szczególnych, kobiecych dni jest jednoznaczny. Przerażona gorączkowo zaczęła wymyślać plan szybkiego ślubu, by ukryć wszystko, szczególnie przed surowym ojcem. Niestety, przyszły mąż przesłał tylko ckliwy, romantyczny liścik, w którym między zapewnieniami wiecznej miłości, poinformował o swoim wyjeździe na zachód. Molly spaliła list ze złością tuż, po przeczytaniu. Teraz nie pozostało nic innego, w jej ocenie, jak tylko płacz i użalanie się nad swoim nędznym położeniem.
Potworne nudności i słabość zmusiły ją do wstania z łóżka i zwymiotowania do misy leżącej w rogu pokoju. Wyczerpana uklękła bezradnie obok i zaczęła płakać.

   -Panienko! Co się stało?-Do pokoju wpadła przestraszona pokojówka.

   -Ja... ja... jestem w ciąży...-wychlipała żałośnie.-Ojciec mnie zabije!

   -Co też panienka opowiada!-Starsza już kobieta pochyliła się nad dziewczyną.-A niech mnie! To prawda...-powiedziała cicho z przerażeniem dotykając brzucha Molly.

   -On się ze mną nie ożeni! Wczoraj ruszył na zachód... Dlaczego mnie to spotkało?-chlipała dalej, coraz donośniej. Pokojówka aż zakryła usta z oburzenia, by nie powiedzieć przekleństwa.

   -Musisz powiedzieć ojcu- rzekła stanowczo. -On już znajdzie tego łajdaka i przypilnuje go, by się z panienką ożenił.

   -Ale ja nie chcę już za niego wyjść!- rzuciła przez łzy. -Pani by chciała wyjść za kogoś takiego?- spojrzała smutnymi oczami na kobietę. Służąca zmarszczyła brwi. Szczerze żałowała młodej panienki. Nie było jednak innej możliwości. Musiała pójść do pana Andrewsa i przekazać mu wszystko.

   George Andrews był surowym, ale i mądrym człowiekiem. W tej sytuacji jedynym wyjściem było znaleźć mężczyznę, który zechce poślubić jego córkę i tym samym zamknie wszystkim plotkarzom usta. Nie trzeba było długo szukać. Molly zgodził się poślubić szanowany, czterdziestoletni inteligent, który potrzebował pieniędzy na swoją inwestycję oraz matki dla dwójki dzieci z poprzedniego małżeństwa. Dla rozpieszczonej córki Andrewsa, bawiącej się na cotygodniowych przyjęciach i czekającej na romantyczną miłość jak z powieści, ktore ukradkiem czytała, był to ciężki do zniesienia cios. Nie znajdując w nikim oparcia zaczęła więc na własną rękę szukać korzystniejszego dla siebie rozwiązania...


*


   Około dwóch tygodni później, w połowie lutego Katarzyna Dzierzyńska stała w porcie razem z ciotką, Honoratą, jej mężem, małym Jacobem i garstką znajomych ciotki. Wszyscy ubrani byli w ciepłe płaszcze, ale i tak pocierali rękoma w grubych rękawicach z zimna. Cała rodzina przekonywałą ją, że powinna wypłynąć dopiero jak zrobi się cieplej. Kasia nie chciała jednak tego słuchać.

   -Czekałam już wystarczająco długo, najpierw Boże Narodzenie, potem brak biletów i wreszcie choroba Jacoba... Podróż trwa długo, a bardzo zależy mi, żeby być w Biernacicach jak tylko zacznie się wiosna. Trzeba zacząć przecież prace polowe...

   -Uważaj na siebie siostrzyczko!- przytuliła ją Honorata.

   Jej niemalże kruczoczarne włosy zmieszały się z Kasinymi, jasnymi, delikatnie falowanymi, bujnie wystające spod lisiej czapy. Było coś symbolicznego w tym przytuleniu, coś takiego nieuchwytnie pięknego, gdy tak stały razem, wśród tłumu spieszących się pasażerów. Bliskość dwóch istot, tuż przed ich rozdzieleniem na zawsze. W końcu jednak Kasia odsunęła się, pomachała jeszcze szybko na pożegnanie rodzinie i zniknęła wśród innych pasażerów wchodzących na statek. Niedługo potem rozległ się głośny sygnał oznaczający wypłynięcie statku i powoli, powoli zaczął znikać sprzed oczu ludziom wpatrzonym w zimny, surowy ocean.

   Molly Andrews bardzo zdenerwowana zaczęła rozglądać się po pokładzie. A co jeśli Kate rozmyśliła się i jednak nie jedzie do tej swojej Polski? Co jeśli zostanie sama w jakimś zupełnie obcym kraju? Kupno biletu na statek kosztowało ją wszystkie pieniędze, którymi dysponowała. Dodatkowo musiała sprzedać część swojej biżuterii. Przez myśl jej nie przeszło by kupić bilet na drugą klasę i mieć dzięki temu jakieś oszczędności. Zmarznięta szukaniem Dzierzyńskiej na zewnatrz, weszła do środka, by odświeżyć się nieco w kajucie. Z zadowoleniem stwierdziła, że tylko wprawne oko mogłoby zauważyć ciążę, a w tych ciepłych ubraniach, nawet doświadczone kobiety nie miałyby szans. To był już koniec czwartego miesiąca, póki co jednak, zdecydowała, że nie zamierza o tym nikomu mówić. Musnęła usta czerwoną szminką, poprawiła brązowe loki i ponownie wyruszyła na poszukiwania.

   Kasia stała zamyślona na zewnątrz. Przyglądała się ciemnym falom. Myśli jej krążyły wokół Polski, wokół ojca, dworku, pani Gieni... Dlaczego umarł tuż przez zakończeniem wojny? Jaka była przyczyna tej śmierci? Honorata ani ciotka nie otrzymały zbyt wiele informacji. Wiedziały tylko, że zginął za ojczyznę, służąc w Błękitnej Armii.** Dziewczyna z czułością wspomniała miłość ojca do Polski.

   -Tu jesteś! Wszędzie cię szukam!-zawołała radośnie elegancka, młoda panna Andrews, podbiegając ku ciepło opatulonej dziewczynie. Zdumienia na twarzy Kasi nie dało się ukryć. Przez chwilę nawet zastanawiała się, czy jej wyobraźnia oby, nie podsuwa jej obrazu Molly.

   -Nie cieszysz się, że płynę z tobą?-roześmiała się Andrews.

   -Ach, Molly!- wydała słaby okrzyk.

   -Obie płyniemy do Polski. Z tą różnicą, że ja nie wiem o niej nic- zaczęła pogwędkę powstrzymując tym samym towarzyszkę od zadawania pytań. -Opowiedz mi coś. Jaka jest?- spytała, wychylając się lekko za burtę i nadstawiając swoją małą, okrągłą buzię ku pryskającym falom. Stojąca obok Dzierzyńska z przyjemnością oddała się ponownemu zamyśleniu.

   -Polska... Polska to kraj zielonych łąk o zapachu miodu, bocianów wijących sobie gniazda na dachach domów, gościńców z drzewami pamiętającymi prawdane czasy, ludzi żyjących nadzieją...

   Kasia nie zamierzała teraz zadawać pytań swojej towarzyszce, rozmarzyła się ponownie i chyba po raz pierwszy od kilku lat znowu zaczęła myśleć o sobie. Jaki ją czeka los? Czy poradzi sobie z zarządzaniem Biernacicami? Panna Andrews trochę zdziwiona tą postawą, pomimo lekkiego poirytowania, że nie jest jak zawsze w centrum uwagi, uznała w końcu, że i dla niej tak jest lepiej. Wcale przecież nie miała ochoty tłumaczyć się teraz, dlaczego zdecydowała się wyruszyć do dalekiego kraju i zdać na łaskę podziwianej, lecz trochę dziwnej dziewczyny.




I oto mamy za sobą wprowadzenie.
Gdyby to był film, w tym momencie pojawiłby się na ekranie napis:


FAŁSZYWA OBRĄCZKA




Powoli zza horyzontu zaczyna wschodzić słońce. Dni na statku zaczynają chylić się ku końcowi. Któryś z marynarzy wesoło gawędzi z Kasią, że za kilka dni będzie widać już Europę. Jasne włosy dziewczyny powiewają na delikatnym wietrze, a jej zaróżowiona od rzeźkiego powietrza twarz rozpromienia się w najpiękniejszym uśmiechu, jaki można spotkać u kobiety. Po czym mruży błękitne oczy i wyobraża sobie, że już niedługo, jak je otworzy podróż dobiegnie końca.

Takie didaskalia.
Pozdrawiam serdecznie!




*Basia Wołodyjowska- bohaterka powieści Henryka Sienkiewicza "Pan Wołodyjowski"
**Błękitna Armia- armia polska, we Francji, utworzona na początku lipca 1918 roku, pod dowództwem Józefa Hallera, nazwa pochodzi od koloru mundurów noszonych przez żołnierzy.

6 komentarzy:

  1. No moja droga!
    Ta muzyka do filmu po prostu pasuję idealnie! Czuję się tak, jakbym pogrążyła się w świecie Elizy Orzeszkowej, wiesz? Te opisy, te zwrotny grzecznościowe, ale wszystko jakoś układa mi się w pewną układankę. Brakowało mi tylko stwierdzenia "Globus", aby moje kąciku ust podniosły się do góry i stworzyły banabowy kształ, wiesz? Tak bardzo się cieszę, że mnie znalazłaś, a ja poprzez Twój komentarz dotarłam do Twojej "bajki".

    Katarzyna i panna Molly. Już ja sobie wyobrażałam tą kobietkę z brzuchem pracującą w polu! Aż nie mogę doczekać się dalszych losów!
    Zdecydowanie dodaję Cię do blogów przeze mnie polecanych!
    Gdzie Ty się skrywałaś, dziewczyno? ; )

    pozdrawiam!
    bezcenna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och dziękuję! Bardzo mi miło. Przygodę z blogspotem dopiero zaczynam, pisanie kocham od zawsze. Twoje komentarze zdecydowanie dają kopa do dalszej pracy :)

      Usuń
  2. Jeśli jesteś zainteresowana stworzeniem ślicznego szablonu proponuję Ci zajrzeć na stronę - http://szablonownica.blogspot.com/. Całą grafikę, którą mam na blogu została własnie stworzona przez "pracujące" tam dziewczyny. W większości są to po prostu gimnazjalisty z niewyobrażalnie wielkim talentem. Powiem Ci, że próbowałam stworzyć coś sama, ale naprawdę mam do tego dwie lewe ręce. Znajduję się tam szablony już gotowe, jak również możesz zamówić to co Ci jest potrzebne przesyłając niezbędne dla Ciebie obrazki. Sama jestem zakochama w swojej tz. wizytówce - http://mrs-redlashes.blogspot.com/ i zamówiłam teraz szablon, który kolorystycznie, tematycznie będzie po prostu do niego pasował. Jednak chyba przyozdobię nim resztę stron, a na blogu z opowiadaniem zostawie ten co jest teraz. Jakoś tak strasznie się z nim identyfikuję! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Błędy:
    1. "Honorata zdecydowała się na szkołę mody, szycie od zawsze bylo jej pasją." - było "ł".
    2. "Kasia nie zamierzała teraz zadawać pytać swojej towarzyszce, rozmarzyła się ponownie i chyba po raz pierwszy od kilku lat znowu zaczęła myśleć o sobie." - o co w tym chodzi? :D

    Błędy się zdarzają, więc spoko ^^

    Cieszę się, że Kasai przyjęła w miarę spokojnie wieść o śmierci ojca - to może jej szybciej odbudować utracone włości i majątek!
    Czy czeka tam na nią jakiś ukochany?

    Jestem niezmiernie ciekawa reakcji Molly na Polskę! Będzie pewnie przy tym kupę śmiechu :D.

    Buziaki, dodaję do linków i strasznie się cieszę, że napotkałam na twój blog ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam, więc dalej. Widać, że Kasia to dzielna dziewczyna i chyba dość niezależna, co idzie na jej korzyść. Nie tylko dla mojej sympatii do niej, ale i dzięki temu będzie jej zdecydowanie łatwiej żyć, bo zawsze będzie mogła liczyć na siebie. Mieć tą świadomość, że jest w stanie wyżyć bez niczyjej pomocy. Cieszy mnie to, że akcja będzie się rozgrywać w Polsce, bo lubię swój kraj ;). Zastanawia mnie czy Kasi będzie łatwo z podjęciem pracy czy też napotka większe trudności i będzie naprawdę ciężko. Mam jakieś przeczucia, że widok swojego kraju po tylu latach może być dla niej niemałym zaskoczeniem ze względu na zaistniałe w nim przemiany. Jeżeli chodzi o Janka to według mnie również potraktowała go zbyt ostro, bo uwaga o tym, że nie jest z zamężnej rodziny brzmi troszeczkę kiepsko. Tak kompletna dyskwalifikacja i pokazanie, że jest się lepszym, a Kasia chyba wcale taka nie jest. Cóż ona chłopaka nie kochała, więc nie mogła mu obiecać, że z nim będzie, że postara się o to, aby byli razem - to jasne. Jednak odmowa za ostra. Molly widać, że jest dziewczyną, która zachowuje się troszkę dziecinnie jak na te swoje lata. Nie mieć przez tyle czasu okresu i dopiero teraz stwierdzić, że jest w ciąży... Dobrze, że jednak walczy, aby nie być nieszczęśliwą po przez poślubienie czterdziestolatka. Tylko czy nikt nie będzie jej szukał? W dodatku będąc w ciąży może mieć problem ze znalezieniem pracy, a jeżeli wejdzie na głowę Kasi to tylko sprawi jej tym kłopot. Jednak nie wiem jak tak naprawdę będzie i co się wydarzy, więc muszę poczekać, a raczej znaleźć czas na przeczytanie reszty ;). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. No i w końcu do ciebie powróciłem. Niestety po przeczytaniu tego rozdziału, będę zmuszony iść do sklepu, ale potem do ciebie powrócę i zapoznam się z kilkoma rozdziałami. Może chociaż do 10 dobrnę, co?
    Zauważyłem kilka błędów. Nie robisz odstępów, jest brak spacji między myślnikami i czasami po kropce też spacji brak.
    Ja trochę nie rozumiem Kasi i jej niepochlebności dotyczącej tych, którzy za ojczyznę nie walczyli. Ona też nie walczyła, też wyjechała, też uciekła. Może nie miała takich planów, może ktoś zdecydował za nią, ale jednak, to trochę tak jak przygadanie garnkowi przez kocioł.
    Zamażpójście - zamążpójście
    jeszcze było gdzieś bylo zamiast było, ale pewnie będziesz poprawiała dopiero na końcu, więc się nie czepiam, bo ja też nie zawsze mam czas poprawić literówki u siebie. Zajmę się korektą po zakończeniu powieści.
    Wracając do tej walki za ojczyznę, to ja sam nie wiem czy byłbym w stanie za tę obecną walczyć, chyba nie, bo Polska już dawno nie jest Polską.
    "jak za wszystko" - niestety tak, za wszystko trzeba płacić w życiu, nie zawsze jednak pieniędzmi i ciekawi mnie czym Kasi przyjdzie zapłacić za jej hardość, za jej przekorność, za jej... wolę walki i trochę nie do końca odpowiedniego zmierzenia sił na zamiary.
    Ale zołza. Odrzuciła zaloty Janka? Sucz! Wybacz, ale podobała mi się ta wymiana zdań, jaka między nimi nastała, a już to "pani Katarzynie"... oj, chyba polubię Janka i to naprawdę go polubię.
    Molly widzę ma problem jak moja Cyntia :) Ciąża, niechciana, brudna, bez ślubu... w tamtych czasach... SKANDAL!
    I oczywiście dziewczę już nie chce za tamtego wyjść, bo uciekł, ale nogi przed nim rozkładać, to potrafiła. Dobrze chociaż, że tatuś ma łeb na karku i znalazł sam sobie zięcia, pech tylko, że córka go nie zechciała. Ta Molly naprawdę mi moją Cyntię przypomina...
    Teraz rozumiem dlaczego Fałszywa Obrączka, a przynajmniej wydaje mi się, że rozumiem, bo przyszło mi do głowy, że to rozpieszczone dziewczę z brzuszkiem, będzie w Polsce, gdzie jej nikt nie zna, udawała mężatkę, by się nie wydało, że z niej panna z dzieckiem.

    j-i-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń