"Jest coś w tym, że człowiek chce być blisko
ojczystej ziemi."
Owidiusz
Dom, w którym mieszkała Katarzyna
Dzierzyńska, mieścił się na Herron Hill, nazywanym także Polish
Hill, ze względu na ilość zamieszkujących tam Polaków.
Jednopiętrowy budynek ceglany, pomalowany z zewnątrz na jasnożółty
kolor, wyróżniał się spośród innych. Reszta domków i
kamieniczek na tej ulicy zachowała naturalną czerwoną cegłówkę
albo była zwyczajnie otynkowana na szaro. Ciotka Kasi lubiła się
wyróżniać. Jako popularna śpiewaczka szybko podbiła wyżej
urodzone towarzystwo. Szczególne więzy łączyły ją z Georgem
Andrewsem,właścicielem huty i chyba najbogatszym człowiekiem w
Pittsburghu. To dzięki niemu miasto nazywane było Miastem Stali.
Gdy Honorata trzy lata temu wyszła za mąż, a później zaraz
zaszła w ciążę, ciotka szybko znalazła bratanicy nową
przyjaciółkę w osobie córki pana Andrewsa.
Molly Andrews
była jedną z tych osób, które koncentrowały się wyłącznie na
swojej osobie. Mała, okrągła buzia, ciemnobrązowe loki, zalotne
spojrzenie i cudowny, perlisty uśmiech. Miała osiemnaście lat i
romantyczną wizję przyszłości. Kochała bale i przyjęcia, na
których zresztą zawsze błyszczała jak kolorowy motyl. Kasia
wielokrotnie zastanawiała się czym zyskała tyle sympatii i
zaufania u tej młodej damy. Chociaż, tak między nami mówiąc,
Molly niejednokrotnie drażniła swoją naiwnością i dziecinnością
pannę Dzierzyńską, która uważała siebie za całkiem już
dorosłą kobietę.
I tak dzisiaj, jak zwykle bez
zapowiedzi, stanęła u drzwi w gustownym czerwonym płaszczyku i
kapeluszu paryskiej marki. W pośpiechu zdjęła go i oddała
pokojówce.
-Kate, chodźmy do twojego pokoju!-
powiedziała szybko podekscytowana.
Patrząc na słodką, pełną
entuzjazmu twarz Molly, niemożliwym było nie przejęcie jej
radosnego nastroju. Mimowolnie więc i kąciki ust Kasi uniosły się
w górę i zaprowadziła dziewczynę po schodach, do swojego,
skromnie urządzonego pokoju.
Molly usiadła wygodnie na fotelu, podkurczyła nogi jak to miała w zwyczaju i uśmiechnęła się tajemniczo. Wyraźnie chciała wzbudzić ciekawość. I chyba jej się udało, bo niezwykła ostatnimi czasy rozpoczynać rozmowę Kasia zapytała wreszcie:
Molly usiadła wygodnie na fotelu, podkurczyła nogi jak to miała w zwyczaju i uśmiechnęła się tajemniczo. Wyraźnie chciała wzbudzić ciekawość. I chyba jej się udało, bo niezwykła ostatnimi czasy rozpoczynać rozmowę Kasia zapytała wreszcie:
-Co się stało?
-Och Kate!- wykrzyknęła jakimś
dziwnie rozanielonym głosem. Nie trzeba było być specjalnie
bystrym, by domyślić się, że chodziło o mężczyznę.
-Pamiętasz jak opowiadałam ci o
Ericu?
-Tym Angliku, artyście?- spytała
niespecjalnie zainteresowana kolejnymi podbojami miłosnymi młodej
Andrews.
-Jakim Angliku!- oburzyła się.
-Nie miał za grosz romantyzmu! To Amerykanin, poszukiwacz
złota-powiedziała z uczuciem.
Jeszcze gorzej, pomyślała blondynka.
-Uważaj na poszukiwaczy złota...
wiesz co o nich sądzi twój ojciec...-zaczęła po chwili ostrożnie.
-Ojciec nie może mi zabronić
miłości!- stwierdziła pompatycznie. - A ten mężczyzna zostanie
moim mężem-dodała zadowolona i znowu spojrzała błogo na
zdziwioną dziewczynę, za którą przepadała bardziej niż za
swoimi rówieśniczkami. Może dlatego, że takie wrażenie zawsze
robiły na niej jej opowieści? Może dlatego, że była jakaś
dziwnie skryta, taka jakaś zanadto dorosła?
Po krótkiej pauzie, by zwiększyć
napięcie, Molly wypaliła nagle:
-Byłaś kiedyś z mężczyzną?
Jeśli spodziewała się, że jej
towarzyszka dozna szoku, to nie myliła się.
-Oczywiście, że nie!-zaprzeczyła
pytana szybko, pokrywając się czerwienią.
Mary roześmiała się trymfująco.
-A ja byłam-oświadczyła
prowokująco czekając na reakcję.
Blondynka cała czerwona wybąknęła:
-O czym ty mówisz? Przecież nie
masz nawet narzeczonego!
Oczywiście gdyby panna Andrews nawet
go miała i tak zobowiązana byłaby czekać do ślubu. Czasami
niektóre kobiety łamały to niepisane prawo, ale wśród tych
bogatszych i wydawałoby się lepiej wychowanych panien, czyn taki
zasługiwał na najgorsze upokorzenie i hańbę.
-Nie wstydzę się tego-stwierdziła
Molly jakby czytając w myślach przyjaciółki. -Ani myślę się
wstydzić!- dodała śpieszna jakby bojąc się odpowiedzi na tak
śmiałe zdanie. -Kocham go. Wyjdę za niego. -powiedziała błogo
mrużąc oczy w rozmarzeniu.
Kasia przełknęła ślinę. Ta
dziewczyna miała naprawdę talent do pakowania się w kłopoty! Oby
tylko udało jej się utrzymać to w tajemnicy! Aż strach pomyśleć,
co będzie gdy dowie się o tym jej ojciec...
-Mary...- zaczęła łagodnie. -Czy
ktoś jeszcze o tym wie?
-Nie- powiedziała cicho, pełna
zaufania. -Tylko ty.- Słodko rozchyliła usta w beztroskim uśmiechu.
Blondynka westchnęła z ulgą. Nie
była pewna, czy powinna się cieszyć z zaszczytu zostania
powiernicą takiego sekretu.
-Przyjdź do mnie w sobotę, to
opowiem ci wszystko ze szczegółami...- szepnęła bezwstydnie
ledwie osiemnastoletnia dziewczyna. Twarz panny Dzierzyńskiej
ponownie pokryła się czerwienią.
-Nie wiem, czy będę
mogła...-odparła wymijająco.
-Ach, widzisz!- zawołała wstając
i ze śmiechem patrząc na zawstydzoną Kasię. -Mam coś dla ciebie!
O mało co bym zapomniała!- skarciła siebie niezbyt surowo
przewracając oczami i wyjęła z maleńkiej, skórzanej torebeczki
list. -Rano była u nas poczta. Zobaczyłam przypadkiem ten list i
pomyślałam, że sprawię ci radość przynosząc go
osobiście-uśmiechnęła się promiennie podając go dziewczynie.
-Od ojca, prawda?
-Tak...- szepnęła podekscytowana
czytając swoje nazwisko na kopercie, napisane pięknymi, skośnymi
literami.
-Kate!- Dobiegł nas zza drzwi głos
ciotki. -Zejdź zaraz na dół.
-Zejdę z tobą. I tak właśnie
miałam wychodzić- uprzejmie zaproponowała Mary.
Z żalem Kasia odłożyła list na
biurko. Będzie musiał poczekać.
-Otrzymałam telegram- poinformowała
ciotka dziwnie ponurym tonem, gdy gość już wyszedł. -Jutro
przyjeżdża twoja siostra wraz z mężem i dzieckiem. Zatrzymają
się u nas kilka dni. Oczekuję, że pomożesz mi w przygotowaniach.
-Oczywiście ciociu.
Dziewczyna zdziwiła się nieco
zachowaniem ciotki. Była zupełnie nieswoja. Bezskutecznie próbowała
przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek z taką rezerwą mówiła o
przyjeździe Honoraty.
*
Fabryka broni mieściła się w
starym magazynie, należącym do huty szkła. W porównaniu z innymi
była stosunkowo niewielka i źle przystosowana. Była jedną z tych
wielu naprędce utworzonych fabryk w roku 1917. Pracowali w niej
głównie robotnicy huty, ludzie z ulicy liczący na szybki zarobek
oraz ci, którzy w pracy przy broni widzieli swoją przydatność
społeczeństwu podczas wojny. Wśród tej ostatniej grupy znajdowało
się wielu imigrantów, w tym Polaków. To zadzwiwiające, że
jeszcze dwadzieścia lat temu nie do pomyślenia było, by pracowały
kobiety, a co dopiero w fabryce broni! Ponieważ jednak wielu
mężczyzn poszło na wojnę, nie było w tym nic wywoływującego
sensację.
Szary, ponury magazyn wypełniony
był krzątającymi się ludźmi. Każdy przy swojej pracy; każdy
cichy, szybki, skupiony. Panna Dzierzyńska, która jako jedna z
nielicznych kobiet pochodzących z klasy wyższej, pracowała w
fabryce, tu nie wyróżniała się niczym szczególnym spośród
innych. W szarych, wykonanych z grubego, wytrzymałego materiału
fartuchach wszyscy wyglądali niemal identycznie. Od czasu do czasu
pracownicy wdawali się w nieśmiałe rozmowy, prowadzili je jednak
półszeptem, by nie oskarzono ich przypadkiem o niesolidne podejście
do obowiązków.
W powietrzu czuło się koniec
wojny, tak jak czuje się powiew wiosny pod koniec srogiej zimy.
Zresztą, nie było to tylko subiektywne, omamione nadzieją i latami
wyczekiwań uczucie. W gazetach i radiu coraz częściej podawano
pozytywne komunikaty dla państw ententy. 29 września podpisała
zawieszenie broni Bułgaria. Miesiąc temu zaraportowano, że Niemcy
poprosiły o wstrzymanie ognia. Kilka dni temu natomiast Austria
zawarła rozejm, po którym cała monarchia się rozpadła. Wielu
bliskich pracujących tu ludzi było na froncie, dlatego z taką
niecierpliwością mówiono o jej schyłku i z taką radością
witano każdą nową informację.
I oto nadeszła. Nagle, mimo, że
wszyscy się jej spodziewali. Szybko, mimo, że tak długo na nią
czekali. Wiadomość uroczyście podano w fabryce w okolicach
południa, 11 listopada 1918 roku.
Gruby, wąsaty brygadzista wkroczył
dziarskim krokiem w towarzystwie swojego asystenta, który cienkim i
donośnym głosem odczytał co następuje:
-Rodacy! Dzisiaj, o godzinie
jedenastej zaczęło obowiązywać zawieszenie broni. Wojska obydwu
stron mają obowiązek wycofać się ze swoich pozycji.-Mężczyzna
odchrząknął pozwalając na powstanie radosnego zamieszaniu wśród
pracowników.-Co za tym idzie, działalność fabryki broni zostaje
zawieszona. Szanowny pan George Andrews zaprasza wszystkich chętnych
do pracy w hucie szkła. Zostanie utworzonych około trzystu miejsc
pracy...-asystent mówił dalej, ale nikt już go prawie nie słuchał.
-Ależ to cudownie! Wielka Wojna
skończyła się!-krzyknęła radośnie szczupła blondynka prostując
się zza swojego stanowiska. Jej sąsiadka mimo tego, iż sama
również była bardzo szczęśliwa, spojrzała na dziewczynę
zaskoczona. Młodziutka blondynka pracowała obok niej przeszło pół
roku, nie miały jednak specjalnej okazji by ze sobą dłużej
porozmawiać. Kobieta nigdy nie widziała jej jeszcze tak dziecięco
wręcz otwartej i radosnej.
-Ja również bardzo się
cieszę-powiedziała nachylając się w stronę dziewczyny.-Och, pani
Kate-westchnęła z nieukrywanym podziwem.-Jest pani taka piękna jak
anioł, kiedy się pani uśmiecha!
-Teraz, kiedy skończyła się
wojna, będę mogła spowrotem wrócić do swojego kraju-wyjaśniła
rozpromieniona.-Mój ojciec tam na mnie czeka.
-To pani nie jest z
Pittsburgha?-zdziwiła się kobieta.
-Jestem z Polski. Tak naprawdę
nazywam się Kasia. Kasia Dzierzyńska-dodała uśmiechając się.
Sąsiadka kilkukrotnie próbowała powtórzyć jej imię, co jej się
nawet udało. Przy nazwisku się jednak poddała.
-Poland. No tak! Wreszcie będziecie
mieć swoją Polskę!
-Zawsze mieliśmy proszę pani.
Chociaż czasami tylko w naszych sercach-odparła Kasia, poczym
zaczęła pakować swoje rzeczy.
Wychodząc po raz ostatni rozejrzała
się wokół. Już nigdy nie będzie musiała tutaj wracać. Tak
wiele myśli krążyło teraz w jej głowie. Gdy oddaliła się już
wystarczająco daleko od tłumu ludzi wylewającego się z magazynu,
rozpięła płaszcz i szybkim ruchem ręki wyjęła z jego wewnętrzej
kieszeni list. Czytała już go co prawda raz wczoraj, ale w obliczu
dzisiejszych wydarzeń zdawał się nabierać nowego znaczenia.
"Kochana córeczko,
chociaż wojna chyli się ku
końcowi, nikt przewidzieć swojego losu przecież nie może.
Chciałbym, byś gdy tylko sie ona zakończy wróciła pierwszym
statkiem do Polski. Wierzę, że jeszcze się spotkamy, ale gdyby tak
się nie stało miej oczy szeroko otwarte i pod żadnym pozorem nie
oddawaj nigdy naszej ziemii w niczyje ręce.
Ponieważ Twoja siostra, której się
po starszeństwie należy dworek nie chce wrócić do Polski, na
Tobie spoczywa odpowiedzialność za nasze dziedzictwo. Pamiętaj o
tym co jest w życiu najważniejsze i nie daj się zwieść pozorom
przyjaźni. Są ludzie, którzy dla sławy, pieniędzy, czy
szlacheckiego nazwiska gotowi złamać granice człowieczeństwa.
Uważaj na siebie, zawsze uważałem Cię za mądrą kobietę.
Andrzej Dzierzyński"
Kasia
zadowolona schowała list z powrotem do wewnętrznej kieszeni
płaszcza. Gdzieś czuła lekki niepokój z powodu dziwnego
zachowania ojca, ale rozpierała ją duma z powodu komplementu, jakim
ją obdarzył. Była gotowa być jego silną pomocą, teraz, gdy
wojna została już na dobre zakończona. Nie zobaczy w niej już
słodkiej, naiwnej dziewczyny, którą pożegnał pięć lat temu.
Niesfornej córeczki, która tyle razy przyprawiała mu kłopotów.
Wiedziała dokładnie co mu powie, gdy się zobaczą:
"Zobacz tato! Oto nowa ja. Dorosła kobieta, która nie dała
się omamić pierwszemu lepszemu amerykańskiemu chłopcu. Która nie
chodziła na bale, gdy ty tato walczyłeś, ale więcej, chodziła
nawet do fabryki, pomimo bólu pleców, pomimo tych wiecznie brudnych
rąk..."- po policzku dziewczyny popłynęły łzy, odtarła je
jednak szybko, bo przecież nie trzeba już pamiętać tych
wszystkich ciężkich chwil.
Może
czas już wyjść spod skorupy i być znowu szczęśliwą? Bo czy
koniec wojny, to nie doskonała okazja by to zrobić? Dziewczynie
szybko przeszło przez myśl jednak niepokojące pytanie, czy może
być szczęśliwa po pięciu latach udawania, że nie ma takiej
możliwości?
Salon
ciotki był nie gorzej urządzony niż arystokratyczne domy w
Londynie, czy Paryżu. Kobieta dopilnowała, by każdy szczegół
dopełniał piękno i przepych ogółu. Za każdym razem, gdy Kasia
do niego wchodziła gdzieś w sercu budził się zachwyt, takich
rzeczy nie mieli nawet w Biernacicach, a przecież nie byli biedni.
Dzisiaj jednak nie sposób było nie dostrzec ciężkiej atmosfery
unoszącej się w powietrzu. Dziewczyna zdjęła płaszcz i odgarnęła
jasne kosmyki włosów, które wiatr przylepił do różowych z zimna
policzków. Kątem oka spostrzegła siedzącą na sofie Honoratę,
obok niej jej męża. Był nawet ten ich mały, zabawny synek. "Ale
dlaczego wszyscy mają tak ponure twarze?" Pytała samą siebie.
Serce zaczęło jej bic mocniej.
-Kate! Jesteś wreszcie!- przywitała ją nerwowo ciotka.- Wejdź,
twoja siostra przyjechała i ma ważną wiadomość dla Ciebie.
Honorata
wstała ze swojego miejsca. Wyglądała pięknie i dostojnie jak
zwykle, tylko ciemna suknia sprawiała, że bladość jej cery
wydawała się znaczniejsza.
-Kasiu...- zaczęła próbując by jej ton brzmiał ciepło. Był
jednak lodowato chłodny. -Ojciec nie żyje.
*********************************************************************************
Witajcie!
Tak sądzę, że
pierwszy rozdział to dobry moment na to żeby się przedstawić i
napisać krótko o opowiadaniu. Mam dwadzieściakilka lat i moim
wielkim marzeniem jest by napisać i wydać kiedyś naprawdę dobrą
powieść. Fałszywa Obrączka jest moim pierwszym opowiadaniem,
które jest osadzone w ściśle określonej rzeczywistości
historycznej, co wymaga pewnego dodatkowego nakładu pracy by dobrze
ją odwzorować. Jeśli miałabym przyporządkować je konkretnej
kategorii było by to opowiadanie obyczajowe. Będzie się jednak
działo. Zbrodnia, wątki patriotyczne, miłość, tajemnice...
Całość jest już mniej więcej ułożona, jest jednak jeszcze
wiele niejasności, spraw, które zastanawiam się jak się potoczą.
Czas oczekiwania na kolejne rozdziały może być różny, postaram
się jednak pisać w przybliżeniu termin publikacji kolejnej części.
Nie muszę chyba mówić,
że jest dla mnie ogromną przyjemnością i pomocą czytać Wasze
komentarze. Wszelka krytyka konstruktywna mile widziana.
Pozdrawiam i zapraszam
ponownie!
Z.ola
Zakończyłaś w najlepszym momencie! Jak mogłaś?!
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarz u mnie. Ja będe do Ciebie zaglądała w miarę regularnie by sprawdzać czy nie pojawił sie nowy rozdział. Jednak nie masz funkcji obserwowanych więc to mi trochę utrudni sprawę, ale z pewnością nie przegapię ani jednego rozdziału tego opowiadania.
Podoba mi się postawa Kasi. Nie jest typową dziewczyną, której w głowie tylko bale i gale. Ma poczucie swojej własnej wartości o to jest dla niej ważne.
Czekam na kolejny rozdział.
Lady Spark
Obserwowani już są i miło mi, że do nich dołączyłaś :)
UsuńZakończyłaś w takim momencie, że gdyby nie fakt, że dzisiaj dodałaś kolejny nowy rozdział własnoręcznie bym Cie udusiła! Czy zdajesz sobie z tego sprawę? Masz rację, powieść historyczna wymaga znacznie większego poświęcenia. Osadzenie wszystkie w odpowiednim czasie i miejscu jest po prostu wielką sztuką! Lecz jestem pewna, ze dla Ciebie będzie to wręcz pestka.
OdpowiedzUsuńOjciec nie żyje? Wszystko zaczyna się komplikować. Wolna Polska i wielka prośba ojca, aby zachowała ich ziemię mimo wszelkich przeciwności losu. Ciążą na niej pewne zobowiązania, którym musi się mimowolnie poddać.
Lecę nadrabiać kolejną, ostatnią zaległość!
Ja mam dwadzieścia trzy lata i jak na razie wymyślanie i pisanie o innych rzeczywistościach mi się nie nudzi. To jest naprawdę intrygujące, że pisząc jesteśmy kreatorami i to od nas wszystko zależy. :)
OdpowiedzUsuńKasia to naprawdę dzielna dziewczyna, nie chodziła na bale, kiedy inni korzystali na prawo i lewo podczas wojny. Jednak czy po tej strasznej wiadomości się nie załamie? Na pewno to przeżyje... Naprawdę bardzo jej współczuję.
Cieszę się jednak, że pomimo możliwości jakich zobaczyła i doświadczyła w Ameryce, woli spędzić swoją młodość i starość w Polsce :). Godne pochwały ^^
Cześć, chyba miałabym być nieco wcześniej, ale szkoła troszkę mnie zmęczyła po tych moich feriach. Cóż mnie nadal zastanawia Twoje opowiadanie, wiem, dopiero je zaczynasz, a raczej ja czytam dopiero pierwszy rozdział, więc niemożliwe jest, aby od razu wszystko wiedzieć. Ciekawość, więc na pewno będzie mnie korcić, aby zostać i poczytać. Może z jakimś odstępem czasowym, ale w końcu dotrę do końca i będę oczekiwać kolejnych ;). Lubię Kasię, ale według mnie powinna trochę więcej się cieszyć, bo to nie szkodzi. Chociaż rozumiem, że jest to czas wojny, gdzie jej ojciec walczył o wolność, więc to nie najlepsza sytuacja do okazywania radości. Praca w fabryce jest jak najbardziej na plus dla niej. Molly, choć może bardziej się cieszy, to jakoś nie odczuwam w jej stronę sympatii. Szczerze mówiąc to nie zaskoczyłaś mnie z końcówką rozdziału, bo miałam takie wrażenie, że właśnie jej ojciec nie żyje. Trochę pewnie niezręcznie jest, kiedy czytasz list od osoby, a po krótkim czasie dowiadujesz się, że ta osoba nie żyje. Mam jednak wrażenie, że ta śmierć będzie dosyć ciekawym wątkiem i może będzie kryła za sobą jakieś tajemnice. Cóż wpadnę do Ciebie niedługo, aby poczytać resztę ;)
OdpowiedzUsuńPrzybyłem ponownie. Strasznie mi wolno idzie to nadrabianie, ale mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Ja sam nie mogę się doczekać, gdy będę miał z 2-3 godz wolnego, by móc usiąść i przeczytać kilka rozdziałów pod rząd. Pozostaje mieć nadzieję, że prędzej czy później, ale w końcu się coś takiego mi przytrafi.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to wojna się zakończyła i Katarzyna pewnie wróci do Polski, ale do jakiej Polski? Czy na pewno do takiej jaką ją zapamiętała? Wątpię. Moim zdaniem wojna dużo w nas zmieniła, mówię w nas, w sensie w ludziach społeczeństwie, poglądach, a nie tylko w murach i na ulicach.
Spodobała mi się przyjaciółka Kaśki, taka... niepasowana w epokę, ale myślę, że w każdym wieku, niezależnie czy było to przed narodzinami Chrystusa, czy po, czy sto lat temu, to trafiała się taka osoba - taki odmieniec, co ma swoje zdanie, zawstydza innych i przy tym ma lekkie ADHD. Ona od razu skojarzyła mi się z moją Laurą Prevost i może dlatego tak bardzo zapałałem do niej sympatią. Mam tylko nadzieję, że w kolejnych rozdziałach też jej nie zabraknie. Rzuciło mi się jednak w oczy zdanie dziewczyny, która powiedziała, że ojciec nie może jej zabronić kochać - jasne, tego nie może, bo klucza do jej uczuć nie ma i zamknąć ich nigdzie nie może, ale na ślub może nie wyrazić zgody. Wtedy to zgoda rodziców była konieczna, a ślub wbrew ich woli, był takim skandalem... że ho ho ho.
Nie szkoda mi pana, który umarł, bo nie zdążyłem się z nim zżyć jako czytelnik, więc był mi obojętny. Oczywiście Kaśki i jej przyjaciółki bardzo bym żałował ;-(
PS. Czytasz komentarze do tych wcześniejszych rozdziałów, czy tylko do aktualnych?
Pozdrawiam
dariusz-tychon.blogspot.com