"Trudno przekonać samego siebie, że miejsce, w którym przebywasz, jest naszym domem, i nie zawsze jest to miejsce, w którym tkwi nasze serce... "
Jonathan Carroll
PAŹDZIERNIK 1918
Nad zamglonym Pittsburghiem właśnie
wschodziło słońce. Ostry, dźwięk budzika wyrwał ze snu
jasnowłosą dziewczynę. Jednym ruchem odrzuciła ciepłą pierzynę,
pozwalając by chłód ogarnął całe ciało. Gdy rozleniwione stopy
wreszcie odnalazły chłodne pantofle, wstała żwawo i narzuciwszy
na siebie gruby, wełniany sweter, ruszyła do kuchni nieco
niepewnym, ciągle zaspanym krokiem.
Katarzyna Dzierzyńska była jedną z
wielu Polek mieszkających w Pittsburghu. Wielu Polaków przyjechało
tu za chlebem kilkadziesiąt lat temu. Ona, przeszło
dwudziestoletnia kobieta, miała to szczęście, że chleba nigdy jej
nie brakowało. Majątek Dzierzyńskich obejmował nie tylko
Biernacice i szereg przyległych do nich wsi, ale także dużą
mleczarnię, która rokrocznie generowała spore dochody. Mimo to
jednak, gdy pięć lat temu zaczęły chodzić słuchy o zbliżającej
się wojnie, Andrzej Dzierzyński postanowił wysłać nastoletnie
wówczas córki za ocean, do siostry. Samemu zaś zająć się
obowiązkami wobec ojczyzny. Z nadciągającą wojną wielu Polaków
wiązało wielkie nadzieje odzyskania niepodległości. Również i
tutaj, w Pensylwanii, wśród wielu polskich rodzin często
rozmawiano o tej sprawie. Wojna trwała dłużej niż ktokolwiek mógł
się spodziewać. Kiedy jednak w roku 1917 do konfliktu włączyły się Stany Zjednoczone, rozbudziło to nowe nadzieje.
Dziewczyna cicho zeszła na dół,
starając się omijać skrzypiące części schodów i jak najciszej
przyrządzić sobie w kuchni kilka kanapek i ciepłą kawę.
Chuchnęła kilkukrotnie na zimne palce, energicznie przy tym
pocierając je o siebie. Nie musiała wstawać tak wcześnie i
pracować w fabryce. Co więcej, nie było to dobrze widziane przez
jej ciotkę, u której przecież mieszkała. Uparcie jednak wstawała
codziennie i wymykała się pustymi ulicami Pittsburgha w stronę
huty szkła, gdzie jedną z hal przystosowano do produkcji broni.
Umyślnie omijała także przyjęcia organizowane przez znaną w
towarzystwie ciotkę i z dystansem podchodziła do zawierania nowych
przyjaźni. Zachowywała się trochę, jakby odprawiała pokutę za
dawne grzechy albo usiłowała swoją pracą i siłą woli zakończyć
wojnę, a co za tym idzie, doprowadzić w końcu do spotkania z
ojcem. Pogrążona we własnych myślach oparła się o stół i
zupełnie zapomniała o podgrzewanym mleku. Po kuchni zaczął się
rozchodzić nieprzyjemny zapach przypalenizny.
-Kate!- Za sobą usłyszała zaspany,
znajomy głos, który wyraźnie przybrał ostry ton.-What are you
doing? I forbade you to go to the factory for filth!*
Mimo że ciotka znała polski, zawsze
zwracała się do bratanicy po angielsku. Szybko też przechrzciła
ją na Kate, by towarzystwo nie miało problemów z wymową polskiego
imienia. Piękny, wyuczony, amerykański akcent był dla dziewczyny
jak kubek zimnej wody. Otrząsnęła się, wzdrygając, jakby
przypominając sobie, gdzie jest. Jakby nie znała w ogóle tego
języka. Jakby językiem jej duszy był tylko polski. Tak, gdzieś w
sercu bardzo tęskniła by usłyszeć znowu polskie, ciepłe-
"Kasia".
WRZESIEŃ 1913
Była nie później niż ósma rano, a
na dworze w Biernacicach, należącym do Andrzeja Dzierzyńskiego,
nie tylko nikt nie spał, ale każdy w pośpiechu krzątał się nad
swoją pracą. Może z wyjątkiem samego właściciela, który
zamknął się w gabinecie i oddał lekturze ku zdenerwowaniu
głównej gospodyni, pani Marysi. Tęga kobieta, z wiecznie różową
twarzą, nerwowo chodziła po salonach pilnując, czy dziewczyny
służebne wykonują wszystko z należytą starannością. Zaglądała
też co chwilę do starszej panienki Dzierzyńskiej, Honoraty, która
w swoim pokoju mierzyła sukienki przywiezione specjalnie na tę
okazję z samego Londynu.
-Kasiu, poradź mi proszę. Czy ta
zieleń nie jest zbyt odważna? Może powinnam wybrać raczej tę w
niewinnym odcieniu błękitu?- zapytała młodszą siostrę niepewnie,
spoglądając na swoje odbicie w lustrze.
Była szczupłą, ciemnooką brunetką
o dość pospolitej urodzie, jednak miała coś intrygującego w
spojrzeniu. Być może to grube, czarne jak heban brwi nadawały jej
charakteru? Mimo swoich dziewiętnastu lat, wyglądała bardzo
poważnie. Gdyby nie dziewczęce sukienki i panieński sposób
uczesania, z pewnością niejeden wziąłby ją za mężatke z
gromadką dzieci. Usta miała wąskie, zwykle mocno zaciśnięte.
Sprawiała wrażenie nieco niedostępnej, dumnej damy. W
rzeczywistości była bardzo nieśmiałą, surowo wychowaną
dziewczyną. Kasia uważnie przyjrzała się siostrze. Zieleń
idealnie komponowała się z jej jasnym odcieniem skóry i ciemnymi
włosami. Sprawiała też, że wyglądała dostojniej... chociaż
musiała w duchu przyznać, że też bardzo dorośle i jeszcze
poważniej niż zwykle.
-Wyglądasz jak
księżniczka- powiedziała ciepłym głosem.
-Naprawdę?- szepnęła onieśmielona.
-Przecież sama się widzisz!- dotknęła
bezceremonialnie palcem dużego lustra. -Załóż ją. Pan Stanisław
dostanie palpitacji serca, gdy cię w niej zobaczy!- wyszczerzyła w
uśmiechu białe zęby. -Idę zobaczyć, czy powóz został już
naprawiony. Musi być przecież gotowy na popołudniową przejażdżkę
po okolicy. Na pewno pojadę w powozie z tobą i panem Stanisławem,
jako przyzwoitka. Ale obiecuję zamykać oczy, jeśli będziecie
chcieli...
-Kasia!- ciemnowłosa rzuciła na
siostrę gniewne spojrzenie.
-Dobrze, idę już!- zaśmiała się
znowu i zniknęła za drzwiami.
Biegła śpiesznie przez korytarz,
jednym okiem łypiąc do kuchni, skąd wydobywały się niesamowite
zapachy pieczonych jabłek. Pani Marysia zdecydowanie była najlepszą
kucharką na świecie, pomyślała dziewczyna tęsknie przebiegając
obok salonu. Duży, rzeźbiony zegar wyraźnie wskazywał jeszcze co
najmniej kilka godzin do wystawnego obiadu. Za salonem skręciła do
niewielkiego pokoju (w którym zwykle uczyła się z guwernantką.
Ojciec nie posyłał jej i Honoraty do rosyjskiej szkoły. Wolał, by
uczyły się w domu i nie przesiąknęły prorosyjską polityką.
)Pan Dzierzyński starał się zaszczepić w serca swoich córek
miłość ojczyzny, tak jak jemu tę miłość przekazał dziadek.
Pokój był wypełniony licznymi książkami, dziełami wielkich,
europejskich pisarzy, atlasami roślin i zwierząt, mapami,
literaturą fachową-techniczną. Była też specjalna półka
wypełniona książkami polskich pisarzy. Obie siostry zaczytywały
się szczególnie w powieściach Henryka Sienkiewicza. Pokój miał
drzwi wychodzące na tył domu, było to wygodne rozwiązanie, nie
trzeba było bowiem okrążać całego dworku, by znaleźć się w
ogrodzie.
Dziewczyna przebiegła w podskokach
między grządkami, docierając wreszcie do metalowej furtki. Dawno
chyba nikt nie korzystał z tego przejścia, bo nawet porządnym
szarpnięciem nie dało się jej otworzyć. Nie namyślając się
długo, podciągnęła biało-niebieską sukienkę i przeszła przez
nie taki znowu wysoki płotek.
-Janek! Janek, na co się tak
zapatrzyłeś? Bierz te wiadra i idziemy!- niewysoki, ale barczysty
chłopak szturchnął zapatrzonego gdzieś kolegę.
-Idę- powiedział wcale nie odwracając
głowy. Kasia musiała chyba o coś zahaczyć, bo pierwsze kroki po
zejściu z płotu wyglądały na dość nieudolne. Stała teraz przy
warsztacie i wypytywała o coś głównego zarządcę-jego ojca. Co
chwilę nieśmiało poprawiała opadające na twarz włosy, które
kojarzyły mu się z późnojesiennym miodem zbieranym z pasieki.
Zaróżowione policzki zdradzały podekscytowanie. Wierciła się w
miejscu, przyglądając się naprawianemu powozowi. W końcu chyba
zadowolona z rozeznania się w sytuacji odwróciła się i skierowała
w jego stronę. Przez moment niebieskie oczy spojrzały na niego z
zaciekawieniem. Szybko odwrócił wzrok w stronę nieba. Zapowiadała
się dziś piękna pogoda.
-Dzień dobry panie Janku!
Usłyszał jej głos bardzo blisko
siebie. Stanęła naprzeciwko niego i wytknęła drobnym palcem
stojące obok niego wiadra.
-Nie ma pan pracy na dzisiaj?- spytała.
-Ależ oczywiście, że mam
panienko.- Speszył się i pospiesznie chwycił za wiadra.
-Cieszy mnie to, że nasi pracownicy
lubią obserwować niebo, ale dziś jest dla mnie szczególny dzień.
Wszystko musi się udać. Rozumie pan?
-Tak-wyjąkał zakłopotany.- Ma
panienka Kasia umiejętność zarządzania po ojcu.-Zdobył się na
delikatny uśmiech i spojrzał prosto w jej nieco dziecięcą jeszcze
twarz, a następnie posłusznie wziął się do pracy.
-Pan natomiast musi się wziąć
porządnie do pracy, by dorównać swojemu ojcu. Jest najlepszym
zarządcą na świecie!- ogłosiła z entuzjazmem.
Starszy mężczyzna
naprawiający powóz uśmiechnął się, słysząc jej radosny pełen
uwielbienia głos.
-Och! Będą dziś ciasta i
przejażdżka i herbata, prosto z Londynu! Szkoda, że pan Janek nie
będzie mógł zobaczyć tego wszystkiego! Mówią, że pan Stanisław
jest niesamowicie przystojny! Honoratka ma prawdziwe
szczęście- szczebiotała wesoło idąc krok w krok za zaskoczonym
mężczyzną. -Umyjcie też proszę stajnię. Pan Stanisław może
zechcieć ją obejrzeć...
-Tak jest, panienko- odezwał się
drugi pracownik. -Zrobimy wszystko jak należy.
-Wspaniale!- klasnęła w dłonie i
pobiegła w stronę dworu zobaczyć, czy jej siostra jest już
gotowa. Gdy tylko dziewczyna znalazła się poza zasięgiem wzroku,
niższy mężczyzna napadł z wyrzutem na przyjaciela:
-Zwariowałeś? Jak się będziesz tak
na nią gapił, to pan Dzierzyński cię wyrzuci! Nic nie pomoże to,
że twój ojciec jest jego najlepszym zarządcą od lat.
-To ona sama do mnie
przyszła... -Próbował się usprawiedliwić, jednocześnie
uśmiechając pod nosem. -Muszę koniecznie dzisiaj powozić! Zaraz
przyjdę!- powiedział z błyskiem w oku. Kazik spojrzał na niego ze
zniechęceniem.
Mimo jednak szczerego zaangażowania
młodszej panienki Dzierzyńskiej, do przejażdżki niestety nie
doszło. Tuż po obiedzie, przyjechał pułkownik Sierski i na długo
zamknął się z panem Andrzejem w jego gabinecie. Kasia kątem oka
zdążyła tylko zauważyć, jak nerwowo ojciec bawił się obrączką,
a robił tak zawsze, gdy sprawy były bardzo poważne. Gdy jednak
miesiąc później zaczęło zapowiadać się na wybuch wojny,
rezolutna młodsza panienka stwierdziła, że o nic innego chodzić
nie mogło, jak o ich wyjazd za ocean.
*Zabroniłam ci chodzić do tej fabryki dla brudasów!
Och! Zapowiada się piękna historia:) Troszkę mi to przypomina moją ukochaną książkę "Nad Niemnem":) Nawet Janek też tu jest:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi szkoda było Kasi na samym początku prologu. Widać, że opuszczenie ojczyzny to był dla niej cios. No i tęsknota za ojcem troszkę ją przygniata. A jak wyczytałam w opisie, to chyba go już nie spotka:(
Za to druga część, była tak lekka, sielankowa i wypełniona spokojem, a zarazem oczekiwaniem, że czytałam, jak zaczarowana:)
Bardzo mi się podoba i będę wpadać po kolejne dawki wspaniałej lektury:)
Pozdrawiam!
[moj-romeo.blogspot.com]
Też lubię "Nad Niemnem" :) Chociaż jeśli mowa o lekturach, to moje opowiadanie dzieje się bardziej w czasach "Przedwiośnia". Molly, którą poznacie już w kolejnym rodziale, byłaby rówieśniczką Cezarego. Ale oczywiście to tyle odnośnie porównań, bo oprócz czasów w których się odbywają, nie mają wiele więcej wspólnego. Chociaż, kto wie? Może przyjda Ci do głowy jeszcze jakieś skojarzenia? :) Pozdrawiam!
UsuńW tej chwili akurat nie mam zbytnio czasu, aby przeczytać prolog, ale obiecuję, ze nadrobię przy następnej okazji!
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział drugi. :3
elita-illei.blogspot.com
"Jednym ruchem odrzuciła ciepłą pierzynę[,] pozwalając by chłód ogarnął całe ciało."
OdpowiedzUsuń"Gdy rozleniwione stopy wreszcie odnalazły chłodne pantofle[,] wstała żwawo i narzuciwszy na siebie gruby, wełniany sweter[,] ruszyła do kuchni nieco niepewnym, ciągle zaspanym krokiem."
"Ona, przeszło dwudziestoletnia kobieta[,] miała to szczęście, że chleba nigdy jej nie brakowało."
"Kiedy jednak w roku 1917 do konfliktu włączyła się Ameryka Północna[,] rozbudziło to nowe nadzieje."
"Dziewczyna cicho zeszła na dół[,] starając się omijać skrzypiące części schodów i jak najciszej przyrządzić sobie w kuchni kilka kanapek i ciepłą kawę."
"Zachowywała się trochę[,] jakby odprawiała pokutę za dawne grzechy, albo usiłowała swoją pracą i siłą woli zakończyć wojnę, a co za tym idzie, doprowadzić w końcu do spotkania z ojcem." Przecinek przed "albo" niepotrzebny.
"za sobą usłyszała zaspany znajomy głos, który wyraźnie przybrał ostry ton." Za
"Mimo, że ciotka znała polski[,] zawsze zwracała się do bratanicy po angielsku." Niepotrzebny przecinek przed "że".
"Otrząsnęła się[,] wzdrygając[,] jakby przypominając sobie[,] gdzie jest."
"Była nie później nie ósma rano, a na dworze w Biernacicach[,] należacego do Andrzeja Dzierzyńskiego[,] nie tylko nikt nie spał, ale każdy w pośpiechu krzątał się nad swoją pracą." należącym
"Tęga kobieta, z wiecznie różową twarzą[,] nerwowo chodziła po salonach[,] pilnując[,] czy dziewczyny służebne wykonują wszystko z należytą starannością."
"zapytała młodszą siostrę[,] niepewnie spoglądając na swoje odbicie w lustrze."
"Gdyby nie dziewczęce sukienki i panieński sposób uczesania[,] z pewnością niejeden wziąłby ją za mężatke z gromadką dzieci." mężatkę
"— Wyglądasz jak księżniczka. — powiedziała ciepłym głosem." Niepotrzebna kropka po wypowiedzi.
"— Przecież sama się widzisz! — dotknęła bezceremonialnie palcem dużego lustra." Dotknęła
"— Katarzyna! — ciemnowłosa rzuciła na siostrę gniewne spojrzenie." Ciemnowłosa
"Biegła śpiesznie przez korytarz, jednym okiem łypiąc do kuchni[,] skąd wydobywały się niesamówite zapachy pieczonych jabłek." niesamowite
"Pani Marysia zdecydowanie była najlepszą kucharką na świecie, pomyślała dziewczyna tęsknię[,] przebiegając obok salonu." tęsknie
"Dziewczyna przebiegła w podskokach między grządkami[,] docierając wreszcie do metalowej furtki."
"Nie namyślając się długo[,] podciągnęła biało-niebieską sukienkę i przeprawiła się przez płotek."
"— Janek! Janek, na co się tak zapatrzyłeś? Bierz te wiadra i idziemy! — niewysoki, ale barczysty chłopak szturchnął zapatrzonego gdzieś kolegę." Niewysoki
"— Idę. — powiedział[,] wcale nie odwracając głowy." Niepotrzebna kropka po wypowiedzi.
"Musiała chyba o coś zahaczyć, bo pierwsze kroki po zejściu z płotu wyglądały na dość nieudolne." Tutaj podmiot domyślny wskazuję na głowę Janka, wychodzi więc na to, że to ta głowa o coś zahaczyła i tak dalej. Trzeba ponownie określić podmiot.
"— Dzień dobry panie Janku! — usłyszał jej głos bardzo blisko siebie." Usłyszał
"— Ależ oczywiście, że mam panienko. — speszył się i pospiesznie chwycił za wiadra." Speszył
"— Tak. — wyjąkał zakłopotany." Niepotrzebna kropka po wypowiedzi.
"Ma panienka Kasia umiejętność zarządzania po ojcu. — zdobył się na delikatny uśmiech i spojrzał prosto w jej nieco dziecięcą jeszcze twarz, a następnie posłusznie wziął się do pracy." Zdobył
"Starszy mężczyzna naprawiający powóz uśmiechnął się[,] słysząc jej radosny pełen uwielbienia głos."
"Szkoda, że pan Janek nie będzie mogł zobaczyć tego wszystkiego!" mógł
"Mówią, że pan Stanisław jest niesamówicie przystojny!" niesamowicie
"Honoratka ma prawdziwe szczęście. — szczebiotała wesoło[,] idąc krok w krok za zaskoczonym mężczyzną." Niepotrzebna kropka po wypowiedzi.
OdpowiedzUsuń"— Tak jest[,] panienko. — odezwał się drugi pracownik" Niepotrzebna kropka po wypowiedzi, za to brakuje jej na końcu opisu.
"— Wspaniale! — klasnęła w dłonie i pobiegła w stronę dworu zobaczyć, czy jej siostra jest już gotowa." Klasnęła
"Gdy tylko dziewczyna znalazła się poza zasięgiem wzroku[,] niższy mężczyzna napadł z wyrzutem na przyjaciela:"
"próbował się usprawiedliwić[,] jednocześnie uśmiechając pod nosem."
"Tuż po obiedzie przyjechał pułkownik Sierski, poczym na długo zamknął się z panem Andrzejem w gabinecie." po czym
"Kasia kątem oka zdążyła tylko zauważyć[,] jak nerwowo ojciec bawił się obrączką, a robił tak zawsze[,] gdy sprawy były bardzo poważne."
"Gdy jednak miesiąc później zaczęło zapowiadać się na wybuch wojny[,] rezolutna młodsza panienka stwierdziła, że o nic innego chodzić nie mogło[,] jak o ich wyjazd za ocean."
Bardzo fajnie się to opowiadanie zapowiada, ale w takiej formie straszliwie ciężko się czyta. Dlaczego nie ma akapitów? Dlaczego myślniki nie są oddzielone spacjami? Dlaczego tekst nie jest wyjustowany? No i dlaczego jest tyle błędów (koniecznie powtórz sobie zasady zapisu dialogów i stawiania przecinków)?
Ale co do samego tekstu: bardzo ładnie prowadzisz narrację. Opisy są płynne i dynamiczne, nie zatrzymujesz się nad niczym, co nie jest specjalnie istotne, nie rozwlekasz i udaje Ci się ładnie skondensować akcję na niewielkiej ilości stron, w związku z czym nie ma wrażenia, że prolog był krótki (a długi nie był). Bardzo sympatyczni i naturalni wydają się też bohaterowie, Kasia jest urocza, taka zajęta wszystkim naokoło, niekoniecznie mająca czas na to, żeby skupić się na samej sobie. No i na pewno kocha siostrę. Honorata też wypada ładnie, choć pojawia się tylko na chwilkę, wydaje się rozsądna i po prostu sympatyczna, kojarzy mi się z Jane z Dumy i Uprzedzenia, za którą to książką szczególnie przepadam, a Jane zawsze lubiłam, tym bardziej więc pałam sympatią do Twojej bohaterki.
No i oczywiście Janek. Słodki chłopak, czekam na niego w starszej wersji i jestem pewna, że skradnie moje serce.
Bardzo przyjemnie się czytało, obie części napisane są bardzo sympatycznie, choć w nieco odmiennym klimacie, zdecydowanie widać różnicę w zachowaniu głównej bohaterki, co zawsze jest dobrą rzeczą. Nadal skupia się bardziej na innych niż na sobie, ale jest już doroślejsza, nieco bardziej nostalgiczna, co zdecydowanie wypada jej na korzyść. No i nic dziwnego, że tęsknotę w niej czuć, skoro z własnego domu musiała uciekać. To bardzo smutne czasy, te, o których piszesz, ale też pasjonujące niezwykle i bardzo się cieszę, że trafiłam na opowiadanie w nich osadzone.
Proszę Cię tylko, popraw wizualną stronę tekstu, a czytanie będzie samą przyjemnością.
Czekam na pierwszy rozdział i pozdrawiam serdecznie
Naele
uvivu
Naele,
Usuńdziękuję serdecznie za wyczerpujący komentarz i przede wszystkim zaangażowanie, z którym wskazałaś mi błędy. Zabieram się do pracy, by je poprawić. Mam nadzieję, że pierwszy rozdział będzie Ci się czytało już dużo lepiej. Pozdrawiam ciepło!
Witam.
OdpowiedzUsuńWpadłam na Twojego bloga zupełnie przypadkiem. I postanowiłam zostać i przeczytać prolog. Bardzo lubię historie dziejące się w okresie który opisujesz. Dlatego chętnie zostanę na dłużej.
Masz wiela płynność pisania i wszystko czyta się bardzo dobrze i lekko co jest dość ważne. Umiesz skupić sie tylko na tym co jest istotne. Co mnie tylko zastanawia to czy zdanie, które jest po angielsku nie powinno być gdzieś pod spodem przetłumaczone na polski? Dodałaś do niego gwiazdkę więc wydaje mi się, że tak ;). Na dodatek to wiele ułatwi czytającym, które nie znają angielskiego lub słabo sie w nim orientują.
Pozdrawiam i jeśli masz ochotę zapraszam do mnie na www.gdy-wygramy.blogspot.com
Pozdrawiam, Lady Spark
Poprawione :)
UsuńŻaden apekt nie wskazywał, że Twoja opowieść będzie dotyczyła drugiej wojny światowej! Zaskoczyłaś mnie w pełni, nawet nie wiesz jak bardzo pozytywnie! Sama teraz dopiero co oderwałam się od książek na temat powstania Warszawskiego. Media jednak robią swoje. 1 sierpnia stwierdziłam, że tak naprawdę oprócz podstawowych dat i kilku akspektów historycznych przekazywanych mi w szkole nie wiem na ten temat nic! Wybrałam się więc do biblioteki wychodzą z niej ze stertą książek. Ktoś jednak mi powiedział, ze jeśli chodzi o tą tematykę trzeba postępować według następującego schematu - książki historyczne - coś lekke, książka historyczna i znów po niej coś lekkiego. Jak najbardziej to się sprawdza! Ludzka głowa niestety nie może być wciąż katowana "tonami" historycznej wiedzy. Przynajmniej moja lekko się buntowała.
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania - cieszę się, że mam jeszcze niewielkie zaległości i jestem w stanie je dzisiaj nadrobić! Honorata i Katarzyna, zaczyna się ciekawie.
Bardzo się cieszę, że spodobała Ci się tematyka. Sprostuję tylko, że główny czas akcji będzie przypadał na okres tuż po pierwszej wojnie światowej. Nie mniej jednak, uważam, że to również ciekawy okres, szczególnie dla Polski, która stawiała wtedy swoje pierwsze małe kroczki po 123 latach niewoli.
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Przepiękny opis zmiany ich życia z polskiego na amerykańskie! Uwielbiam opowiadania pisane z nutą patriotyzmu oraz obczyzną :). Jestem bardzo ciekawa jakby się potoczyło spotkanie, gdyby jednak p. Stanisław się zjawił, a wojna nie zakłóciłaby tej Idylli?
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i nurkuję w pierwszym rozdziale :).
Hej, trafiłam przypadkiem do Ciebie, ale mam wielką ochotę zostać na dłużej. Oprócz pięknego szablonu, to również treść opowiadania mocno przyciąga. Na razie zapoznałam się tylko z prologiem, ale jak będę mieć więcej czasu to przeczytam wszystko. Zaraz idę spać, więc teraz tylko niestety właśnie udało mi się przeczytać prolog. Cóż na razie nie wiem czego się spodziewać oprócz tego, że akcja jest w czasach wojny, a właściwie chyba reszta będzie chciała się w końcówce lub nawet po. Jednak strasznie przyciągnęłaś mnie tym krótkim opisem. Pro po opisów to bardzo je pochwalę, bo świetnie Ci wychodzą. Właściwie to podoba mi się w ogóle Twój styl pisania. Dobra, nie będę tyle chwalić, bo jeszcze pomyślisz, że się tu podlizuję ;D. Jednak zwyczajnie mi się podoba. Widzę, że oprócz wątku historycznego będzie jeszcze kryminalny, więc chętnie na niego poczekam. Widać, że Kasia wpadła w oko Jaśkowi. Ach te miłości ;D. Ja ogólnie nie przepadam za językiem angielskim i bardzo lubię nasz ojczysty, więc doskonale rozumiem Kasię, że chciałaby w końcu usłyszeć swoje imię po polsku. Cóż, pozdrawiam i obiecuję, że jeszcze mnie tu u siebie zobaczysz na pewno z jakimś komentarzem na dniach ;)
OdpowiedzUsuńBardzo miło się czytało Twój komentarz :) Pozdrawiam i zapraszam do zatopienia się w lekturze :)
UsuńHej, hej! Wpadam, bo musiałam zobaczyć co tu tworzysz, natchniona przez Twoje przemiłe komentarze na moim blogu.
OdpowiedzUsuńPrzeglądnęłam zakładki, które upewniły mnie w przekonaniu, że zostanę u Ciebie na dłużej i na pewno wszystko, co tu się będzie pojawiało przeczytam. Szczególnie podobają mi się realia, w którym osadziłaś opowiadanie i to, że na podstronach kilka faktów czytelnikom objaśniłaś. Nieczęsto napotykam się na tak przemyślane i interesujące blogi.
Będę tu do Ciebie wpadać i czytać po kilka rozdziałów, bo nigdy nie mam na tyle czasu, żeby na blogach zostać na dłużej i na raz przeczytać piętnaście rozdziałów. Na podstawie prologu mogę jednak przyznać, że Twój styl sprawia, że czyta się szybciutko. Opisujesz wszystko tak płynnie, że wydaje się, jakbyś to robiła totalnie bez wysiłku. Świetnie się to czyta.
Wspomnę jeszcze słówko na temat zdania po angielsku, bo wygląda na zdanie przepisane z translatora (który jest zbyt dosłowny i czasem tworzy naprawdę zabawne tłumaczenia) I forbade you to go to the factory for filth! - po polsku przetłumaczyłabyś na coś w stylu Zabroniłam ci iść do fabryki po brud/dla brudu! - czego chyba nie miałaś na myśli :D I forbade you to go to the filth factory! brzmi bardziej jak to, co miałaś na myśli.
Zgłoszę się do Ciebie znowu wkrótce z kolejnym komentarzem, jak przeczytam kilka kolejnych rozdziałów.
Pozdrawiam serdecznie!
Dodaję do polecanych i w najbliższym czasie zamierzam przeczytać ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i byłem zmuszony dodać taki komentarz, by zaznaczyć "powiadamiaj mnie", by mi się adres w mailu zapisał i bym go nie zgubił, bo chwilowo jestem na tel.
Pewnie już jutro zajrzę do twojego prologu.
Lubię historię, ale za wojnami i scenami batalii nie przepadam, dlatego mam nadzieję, że jeśli tu takowe opisy będą, to nie będzie ich za wiele. Zawsze uwielbiałem początki XX wieku, więc to skłoniło mnie do zajrzenia na ten blog i nie mogłem sobie darować przeczytania choćby prologu, choć przyznam szczerze, że czasu dziś nie mam wcale i pewnie dopiero w weekend nadrobię kilka kolejnych rozdziałów. Na moje bycie na bieżąco nie licz, bo choć się staram, to zazwyczaj do tego nie dążę, bo chyba nie najważniejsze jest bycie na czas.
UsuńKlimat stworzyłaś świetny, pan domu, zarządcy, córki, stajnie, powozy... ukradkowe uśmiechy i nie mówienie wprost "chcę cię przelecieć" jak to jest w naszych czasach. Pewnie dlatego lubię początek XX wieku, ale też końcówkę XIX, bo to jednak czasy balów debiutanckich, urokliwych i przyzwoitych dam, zaradnych i odpowiedzialnych dżentelmenów... długo by opowiadać, a czas nagli, więc na koniec powiem tylko, że Kaśkę lubię i nie dziwię się jej, że tęskni za ojczyzną i swojskim "Kasia" czy też "Kaśka" zamiast tej amerykanizacji.
Do zobaczenia wkrótce ;-)
Pozdrawiam
j-i-s.blogspot.com
dariusz-tychon.blogspot.com