05 sierpnia 2015

13. Komu ufać, kogo kochać?

       Był już późny wieczór. Łódzki ogródek jordanowski, w dzień wypełniony matkami z dziećmi i staruszkami przesiadującymi na ławkach, był teraz niemal całkowicie pusty. W wątłym świetle latarni dostrzec można było tylko dwie postacie. Jedna z nich była wysokiej postury, szczupła i żywo chodziła w tę i z powrotem wymachując w uniesieniu rękami. Druga z nich była zdecydowanie niższa, tęższa i bardziej statyczna. I to właśnie ona, uspakajającym, pewnym głosem twierdziła:

      - Musisz mi zaufać. Dobrze wiem, co robię. To nie jest moja pierwsza sprawa, chłopcze.

      - Czyli nie przyznasz się do błędu, ani nie powiesz mi żadnych szczegółów? Jesteś naprawdę irytujący!

       - Gdybym tylko miał dowód... - zamruczał pod nosem, jakby do siebie niższy starszy mężczyzna.

       - Na pewno nie jest nim obrączka – stwierdził kpiąco jego rozmówca. - Kasia otrzymała prawdziwą obrączkę swojej matki od pułkownika Sierskiego – powiedział doniośle, licząc, że informacja ta wywrze na starszym człowieku ogromne wrażenie. A może nawet wywoła trochę pokory u tego zarozumiałego starca?

       Niskiemu człowieczkowi zaświeciły się oczy i uśmiechnął się tajemniczo, ku zdumieniu młodego mężczyzny.

       - Oczywiście, że nie jest! Chyba nie byłeś na tyle nierozważny, by brać tę opcję pod uwagę... Prawdę mówiąc sama obrączka i testament niewiele mnie zajmują – stwierdził, jak gdyby nigdy nic.
- No, co cię tak dziwi panie Słomski?- zapytał. Zaskoczenie mężczyzny wyraźnie sprawiło mu satysfakcję. - Nie martw się, jakoś was wyciągnę z tego małżeństwa, jak tylko dokończę sprawę. A tak w ogóle, to jak ci się układa z żoną? Miasto aż huczy od plotek na wasz temat. Podobno nie wyczekałeś nawet do końca wesela, ba, nawet nie pojechaliście na nie!

       - Cieszę się, że ci się spodobało przedstawienie -odparł sucho Janek.

       - Nie do końca, prawdę mówiąc – powiedział już ostrzejszym głosem. - Nie zbliżaj się do niej. Obiecałem jej to. Jeśli coś jej zrobiłeś...

       - Jak możesz mnie o to podejrzewać! - wybuchnął młody mężczyzna. - Doskonale zdaję sobie sprawę, że nasze małżeństwo jest chwilowe i nie zamierzam jej skrzywdzić.

       - Bałem się, że się na niej zemścisz. Bo przecież mógłbyś... - zaczął Rudzki, uważnie przyglądając się twarzy przyjaciela. Malowała się na niej obojętność. - Dobrze wiedziałem, że jeśli w ogóle zgodzisz się jej pomóc zrobisz to z jednego z dwóch powodów: chęci zemsty lub dalszej, beznadziejnej miłości.

       Janek poczuł kłujący ból w okolicach klatki piersiowej. Niebieskie oczy nadal jednak nie ukazywały większych emocji.

       - Tak sądzisz? Może po prostu zrobiłem to z dobrego serca? A może dla pieniędzy? Sytuacja fabryki nie jest zbyt ciekawa. A może z przyjaźni i pieniędzy jednocześnie?

       - Nie, zdecydowanie nadal tkwisz w tej beznadziejnej miłości – stwierdził poważnie detektyw. - Tak się składa, że doskonale znam się na tych rzeczach. Można by rzec, że tkwienie w beznadziejnej miłości to moja specjalność, poza byciem najlepszym detektywem, oczywiście – roześmiał się, próbując obrócić wszystko w żart.

       Nie udało mu się jednak przywrócić pogodnej atmosfery. Po chwili ciszy, Słomski zapytał wreszcie:

       - Czy ta twoja beznadziejna miłość ma jakiś związek z tą sprawą, w której oboje tkwimy?

       - Zdecydowanie – powiedział poważnie. - Dlatego ani ja, ani ty nie możemy zawieść. Mały błąd może nas kosztować bardzo drogo.


***


       Katarzyna Dzierzyńska bezskutecznie próbowała zasnąć. Z otwartego na oścież okna dobiegało cichutkie świerszczenie i jakaś cicha melodia późnowieczornego ptaka, który zdawał się nawoływać swoją partnerkę do snu. Biernacice zawsze wywoływały w niej poczucie bezpieczeństwa. Tu, w tym domu, nigdy nic złego nie mogło się stać. Mury dworku chroniły ich rodzinę odkąd pamiętała przed złem całego świata. Pomimo zaboru rosyjskiego, to miejsce było ostoją polskości. Ukryta biblioteczka z polskimi książkami pozwalała każdemu, kto tylko tego pragnął zanurzyć się w nadziei i marzeniach. Porządek i solidne zarządzanie posiadłością przez jej ojca pozwalało im żyć dostatnio i bez zmartwień. Czy była gotowa uczynić to miejsce takim, jakim czynił je Andrzej Dzierzyński? Czy wystarczy jej pieniędzy, by dworek wrócił do dawnej świetności? Czy znajdzie ludzi, którzy zostaną jej sprzymierzeńcami?

       - Przepraszam... - cichy głos i skrzypnięcie drzwi wybudziło dziewczynę z rozmyślań. Usiadła gwałtownie na swoim łóżku widząc w półmroku tak dobrze znajomą postać mężczyzny - Nie chciałem zepsuć ci prezentu ślubnego...

       - Jest noc... - szepnęła otulając się szczelnie kołdrą, by nie zobaczył jej w koszuli nocnej. Czuła w sercu jednoczesną złość na niego i troskę, którą wywoływało patrzenie na jego pochudłą twarz i smutne, niemal płaczliwe oczy.

       - Fabryka jest w złym stanie finansowym. Mam duże problemy, nie mógłbym teraz wyjechać- mówił starając się unikać kontaktu wzrokowego.

       - Janku... usiądź obok mnie, proszę... - powiedziała drżącym głosem. Chciała dotknąć jego twarzy, ukoić jego zmartwienia i ból. Przytulić, powiedzieć, że będzie go wspierać... Jak mogła być tak egoistyczna i myśleć tylko o podróży?

       Słomski zrobił kilka niepewnych kroków na przód, jakby się wahał, czy to co zamierzał zrobić było właściwe, po czym szybko i niemal gwałtownie zbliżył swoją twarz do twarzy Kasi. Gdy dotknęła delikatnie ręką jego włosów, nie potrafił już odejść. Jak we śnie zaczął całować najpierw jej czoło, potem zamknięte oczy, skronie, policzki, by wreszcie zatopić się w jej ustach. Nie był to już szybki pocałunek na pokaz, by udowodnić wszystkim, że ich małżeństwo było prawdziwe, był to pocałunek na który czekał od lat choć nie miał nadziei, że kiedykolwiek się wydarzy. Nagle podłoga w dalszej części domu zaskrzypiała i oderwał się od dziewczyny jak oparzony. Kasia otworzyła szeroko oczy i spojrzała nieco zdezorientowana na mężczyznę.

       - Zostań tu, nie wychodź proszę z tego pokoju- powiedział nerwowo, bezszelestnie znikając za drzwiami. Z korytarza dobiegły ją dźwięki pospiesznych kroków.

       - Kto się tu kręci? - usłyszała niski głos pani Marii.

       - To pani...? - nieco zdziwionym głosem spytał mężczyzna.

       - A któżby inny? Dziwię się jedynie, czemu pan się tu tak zakrada, zamiast przychodzić do domu o właściwej porze i spać z młodą żoną! Pan Dzierzyński nie pochwalałby takiego zachowania. Mam nadzieję, że nie jest pan pijany?

       - O to może pani Maria być spokojna. - odparł. - Gdzie mógłbym się położyć? Sypialnia chyba została przygotowana? - powiedział szorstko, zły sam na siebie, że nadwyręża swoją dobrą opinię w oczach tej poczciwej kobiety.

       - Nie byłyśmy pewne, czy pan Słomski wróci na noc do Biernacic, więc pani położyła się już w swojej dawnej sypialni. Wygląda na to, że będzie pan spał tej nocy samotnie – stwierdziła z nieukrywaną satysfakcją w głosie pani Maria. Kochała tego chłopaka jak syna, ale nie mogła przecież pozwalać na takie zachowania! Kto to widział, żeby tak późno wracać do domu i zostawiać smutną młodą żonę samą na całe popołudnie!

       - Dobrze więc – stwierdził, w duchu dziękując, że nie musi dzisiejszej nocy wracać do kobiety, którą tak bardzo kochał i jednocześnie pragnął, że nie był w stanie ręczyć tej nocy za swoją silną wolę. Noc upłynęła mu dużo wolniej, niżby tego pragnął, a już rankiem do Biernacic przyjechał sekretarz Słomskiego, wzywając go w pilnej sprawie do fabryki.

       - Proszę przekazać mojej żonie, że wrócę wieczorem. Obiecuję być wcześniej niż wczoraj – powiedział zwięźle żegnając się z gospodynią Marią i wsiadając do samochodu.

       - Pan Janek znowu wyjeżdża? - spytała Molly wchodząc do salonu w dziennej sukni, z nieco potarganą jeszcze fryzurą. - Nie podoba mi się to- stwierdziła rozsiadając się wygodnie na fotelu. - A gdzie Kate?

       - Cóż za brzydkie zdrobnienie! - westchnęła z odrazą gospodyni. - Jest jeszcze w swoim pokoju. Kazała sobie zagrzać wody do kąpieli.

       - Och głupia! Skoro więc nikt tego jej nie zamierza powiedzieć, ja jej to powiem! - wstała energicznie i ruszyła do pokoju przyjaciółki.

       - Czego jej nie chcemy powiedzieć niby? -zdziwił się Mirek nalewając sobie kubek mleka.

       - Nie wiem. Ta Amerykanka pewnie znowu coś wymyśliła... Byleby tylko nie nagadała jej jakiś głupot o panu Słomskim. To mimo wszystko dobry człowiek. A jeszcze nam w tym całym nieszczęściu brakuje jakiegoś skandalu! - mrukliwie stwierdziła pani Maria wrzucając kolejnego obranego ziemniaka do wielkiego garnka.


       Gdy nie pukając Molly wkroczyła do pokoju Kasi niczym huragan, jasnowłosa dziewczyna właśnie w negliżu wchodziła do bani z wodą. Blondynka krzyknęła ciskając w intruza ręcznikiem.

       - Spokojnie, to tylko ja – powiedziała uspokajająco Molly, śmiejąc się z zawstydzonej przyjaciółki. - Jeśli to dla niego tak się przygotowujesz, że aż zostajesz godzinę dłużej niż zwykle w swoim pokoju, to musisz wiedzieć, że pan Słomski wyjechał przed chwilą w interesach i wróci dopiero wieczorem.

       - To wcale nie dla niego! - rzuciła rozdrażniona. - Po prostu lubię być czysta.

       - I ładnie uczesana i w jasnych sukniach...- Molly wskazała palcem na przewieszone przez oparcie krzesła jasnobłękitną i różową sukienkę. - Dotąd raczej unikałaś kolorów -zauważyła z przekąsem.

       - Nic ci do tego - odparła rumieniąc się i szorując ramiona kawałkiem tkaniny.

       - Martwię się o ciebie, Kate... Wiem, że się w nim zakochałaś, ale on nie jest wobec nas uczciwy.

       - Och Molly, chodzi ci o to, co mówił wczoraj Sierski? Skąd wiemy, że ma rację? Dlaczego miałabym wierzyć mu bardziej, niż swojemu... - zawahała się lekko – mężowi?

       - Dlatego, że Sierski nie mógł mieć wielkiego interesu w treści testamentu. To myśmy zrobiły z niego złego człowieka, który chce nam odebrać Biernacice. Czy był kiedykolwiek wobec nas nieuprzejmy? Czy nie opiekował się nami? Czy nie pozwolił ci nawet na ten głupi, wymuszony ślub, bo widział jaka jesteś zakochana? Czy nie dał ci obrączki twojej matki?

       - To prawda. Nie mogę mu nic zarzucić – odparła niechętnie.

       - Od początku broniłyśmy pana Janka, bo jest młodym, bardzo przystojnym mężczyzną, założę się, że każdą kobietę potrafiłby okręcić sobie wokół palca! Nic dziwnego, że się w nim zakochałaś... Pytanie brzmi jednak, dlaczego on zdecydował się poślubić ciebie?

       - Bo go o to poprosiłam – odparła bez namysłu Kasia. Molly wytrzeszczyła oczy.

       - Co zrobiłaś? Poprosiłaś go?

       - Tak. Nasze małżeństwo od początku miało być tylko formalnością. Potrzebowałam wyjść za mąż, by otrzymać pieniądze ze spadku i Biernacice. W zamian za krótkie małżeństwo na pokaz, Słomski miał otrzymać część pieniędzy z testamentu.

       - Ale... ale dlaczego on...? Czy ty nie masz dla siebie litości? Musiałaś na fałszywego męża wybrać sobie mężczyznę, w którym zakocha się każda kobieta?

       - Och, był jeszcze Rudzki...detektyw... to był przypadek, że trafiło na niego... Poza tym... Janek był dla mnie taki dobry, był jak przyjaciel. Zaufałam im obojgu. Detektyw Rudzki był przekonany, że testament jest fałszywy, więc i obrączka miała być fałszywa, małżeństwo potrwać zaledwie tydzień lub dwa, a Sierski miał zostać zdemaskowany.

       - I wierzysz im jeszcze? Przecież sama mówiłaś, że obrączka jest taka sama jak twojej matki. Ile chcesz czekać naiwnie i udawać, że wszystko jest w porządku? Zostałaś oszukana. Przez Słomskiego i tego detektywa....

       - Może popełnili gdzieś błąd. Nie możesz ich oskarżać bezpodstawnie!

       - Posłuchaj... Obie doskonale wiemy, że coś z tym testamentem było nie w porządku. Pytanie brzmi, czy nie poszłyśmy w złym kierunku, kierując oskarżenia na pułkownika...

       - Co chcesz przez to powiedzieć?

       - Że w obecnej sytuacji to nie Sierski jest współwłaścicielem majątku i Biernacic. Jest nim Jan Słomski.

       - Tak, ale tylko na krótko, on weźmie tylko to na co się umówiliśmy... - tłumaczyła się Kasia

       - Jeśli obrączka jest prawdziwa, nie posiadacie podstaw do anulowania małżeństwa. Co oznacza tylko jedno: albo mu się podporządkujesz, albo... podzielisz losy jego pierwszej żony... - powiedziała z grozą w głosie.

       - Nie... on tego nie zrobi... - wyjąkała blada jak ściana dziewczyna. - Wczoraj w nocy on... mnie pocałował...

       Molly otuliła ręcznikiem przyjaciółkę i przytuliła się do niej. Nagle maleństwo w jej brzuchu poruszyło się i kopnęło ją mocno. Obie, mimowolnie uśmiechnęły się.

       - Cokolwiek się nie wydarzy, pamiętaj, że jesteśmy z tobą. Nie pozwolimy cię skrzywdzić. Powiem dziś wieczorem, że źle się czuję i poproszę, byś została w nocy u mnie w pokoju. Wymyślimy coś. Uda nam się w końcu jakoś wyplątać z tego wszystkiego... -szepnęła ciepło.


***


       Jan Słomski już z daleka zauważył współwłaściciela fabryki i ojca jego pierwszej żony, Leah. Widok człowieka w kwiecie wieku z poczerwieniałą od alkoholu twarzą i zaplutą ślina brodą, nie był tym, czego się spodziewał. W duszy liczył, że wysokie dochody fabryki, których część otrzymywał, zatrzymają Izaaka Goldmana w jego dalekiej posiadłości poza granicami Polski. Był dobrym dyrektorem. Z dumą pisywał do Goldmana rokroczne sprawozdania, w których zyski fabryki wzrastały za sprawą jego zarządzania. Ich stosunki były przyjacielskie, do czasu, gdy Izaak zaczął popadać w coraz większy alkoholizm i długi, żądając coraz większych dochodów, jednocześnie nieuczciwie wypłacając dla siebie większy procent, niż zostało to ustalone. Na początku Słomski przymykał na to oko. W końcu Goldman był jego dobrodziejem. Gdyby nie on, nigdy nie znalazłby się w takim miejscu. Z czasem jednak wprowadziło to duże zachwianie finansowe w fabryce. Chcąc, nie chcąc, nadeszła chwila konfrontacji. Słomski spojrzał na podchmieloną twarz teścia ze zrezygnowaniem. Logiczne argumenty i przygotowane przez niego statystyki nie miały w tej tej sytuacji szans dotrzeć do tego mężczyzny.

       - Witam, panie Goldman – wyciągnął przyjacielsko rękę na przywitanie.

       - Witaj synu! - mężczyzna rzucił mu się serdecznie w ramiona, ku zaskoczeniu Słomskiego. - Przyjechałem po trochę pieniędzy – stwierdził prostolinijne i nim Janek zdążył cokolwiek powiedzieć, dodał: - Prowadź do fabryki! Zobaczymy jak się rzeczy mają!


*********************************************************************************
Fałszywa Obrączka będzie oczywiście kontynuowana aż do samego końca. Pomimo braku czasu na regularne pisanie rozdziałów, cały czas jest w mojej pamięci i zostanie dokończona. Pozdrawiam wszystkich tych, którzy czekali i czytają.
Z.ola

1 komentarz:

  1. Jestem zdziwiony, że tak dobre opowiadanie, ma tak mało czytelników, a niektóre chłamy mają ich tylu, że aż się w komentarzach wylewa. No cóż... ja na pewno zostanę tu do końca, choć musisz liczyć się z tym, że mogę się ponownie pojawić dopiero za kilka miesięcy i znów nadrobić po kilka rozdziałów, bo jestem człowiekiem, który ma prywatnie bardzo mało czasu wolnego - praca, rodzina, pasja, inne...

    No i Molly (zawsze piszę Moll) dowiedziała się jak to jej koleżanka poślubiła człowieka w sposób niezwykle interesowny. Ciekaw jestem która z pań ma racje i któremu z panów warto ufać. W Słomskim jest coś dziwnego, coś co sprawia, że stawiam go na równi z moim Hektorem Rodrigezem. Niby dżentelmen, niby uroczy, niby miły, sympatyczny, ciepły i taki... dobry, a jednak coś w nim niepokoi, jakby miał niejednego trupa pochowanego w szafie.

    OdpowiedzUsuń