Był już późny wieczór.
Łódzki ogródek jordanowski, w dzień wypełniony matkami z dziećmi
i staruszkami przesiadującymi na ławkach, był teraz niemal
całkowicie pusty. W wątłym świetle latarni dostrzec można było
tylko dwie postacie. Jedna z nich była wysokiej postury, szczupła i
żywo chodziła w tę i z powrotem wymachując w uniesieniu rękami.
Druga z nich była zdecydowanie niższa, tęższa i bardziej
statyczna. I to właśnie ona, uspakajającym, pewnym głosem
twierdziła:
- Musisz mi zaufać. Dobrze
wiem, co robię. To nie jest moja pierwsza sprawa, chłopcze.
- Czyli nie przyznasz się do
błędu, ani nie powiesz mi żadnych szczegółów? Jesteś naprawdę
irytujący!
- Gdybym tylko miał dowód... -
zamruczał pod nosem, jakby do siebie niższy starszy mężczyzna.
- Na pewno nie jest nim obrączka
– stwierdził kpiąco jego rozmówca. - Kasia otrzymała prawdziwą
obrączkę swojej matki od pułkownika Sierskiego – powiedział
doniośle, licząc, że informacja ta wywrze na starszym człowieku
ogromne wrażenie. A może nawet wywoła trochę pokory u tego
zarozumiałego starca?
Niskiemu człowieczkowi
zaświeciły się oczy i uśmiechnął się tajemniczo, ku zdumieniu
młodego mężczyzny.
- Oczywiście, że nie jest!
Chyba nie byłeś na tyle nierozważny, by brać tę opcję pod
uwagę... Prawdę mówiąc sama obrączka i testament niewiele mnie
zajmują – stwierdził, jak gdyby nigdy nic.
- No, co cię tak dziwi panie Słomski?-
zapytał. Zaskoczenie mężczyzny wyraźnie sprawiło mu satysfakcję.
- Nie martw się, jakoś was wyciągnę z tego małżeństwa, jak
tylko dokończę sprawę. A tak w ogóle, to jak ci się układa z
żoną? Miasto aż huczy od plotek na wasz temat. Podobno nie
wyczekałeś nawet do końca wesela, ba, nawet nie pojechaliście na
nie!
- Cieszę się, że ci się
spodobało przedstawienie -odparł sucho Janek.
- Nie do końca, prawdę mówiąc
– powiedział już ostrzejszym głosem. - Nie zbliżaj się do
niej. Obiecałem jej to. Jeśli coś jej zrobiłeś...
- Jak możesz mnie o to
podejrzewać! - wybuchnął młody mężczyzna. - Doskonale zdaję
sobie sprawę, że nasze małżeństwo jest chwilowe i nie zamierzam
jej skrzywdzić.
- Bałem się, że się na niej
zemścisz. Bo przecież mógłbyś... - zaczął Rudzki, uważnie
przyglądając się twarzy przyjaciela. Malowała się na niej
obojętność. - Dobrze wiedziałem, że jeśli w ogóle zgodzisz się
jej pomóc zrobisz to z jednego z dwóch powodów: chęci zemsty lub
dalszej, beznadziejnej miłości.
Janek poczuł kłujący ból w
okolicach klatki piersiowej. Niebieskie oczy nadal jednak nie
ukazywały większych emocji.
- Tak sądzisz? Może po prostu
zrobiłem to z dobrego serca? A może dla pieniędzy? Sytuacja
fabryki nie jest zbyt ciekawa. A może z przyjaźni i pieniędzy
jednocześnie?
- Nie, zdecydowanie nadal tkwisz
w tej beznadziejnej miłości – stwierdził poważnie detektyw. -
Tak się składa, że doskonale znam się na tych rzeczach. Można by
rzec, że tkwienie w beznadziejnej miłości to moja specjalność,
poza byciem najlepszym detektywem, oczywiście – roześmiał się,
próbując obrócić wszystko w żart.
Nie udało mu się jednak
przywrócić pogodnej atmosfery. Po chwili ciszy, Słomski zapytał
wreszcie:
- Czy ta twoja beznadziejna
miłość ma jakiś związek z tą sprawą, w której oboje tkwimy?
- Zdecydowanie – powiedział
poważnie. - Dlatego ani ja, ani ty nie możemy zawieść. Mały błąd
może nas kosztować bardzo drogo.
***
Katarzyna Dzierzyńska
bezskutecznie próbowała zasnąć. Z otwartego na oścież okna
dobiegało cichutkie świerszczenie i jakaś cicha melodia
późnowieczornego ptaka, który zdawał się nawoływać swoją
partnerkę do snu. Biernacice zawsze wywoływały w niej poczucie
bezpieczeństwa. Tu, w tym domu, nigdy nic złego nie mogło się
stać. Mury dworku chroniły ich rodzinę odkąd pamiętała przed
złem całego świata. Pomimo zaboru rosyjskiego, to miejsce było
ostoją polskości. Ukryta biblioteczka z polskimi książkami
pozwalała każdemu, kto tylko tego pragnął zanurzyć się w
nadziei i marzeniach. Porządek i solidne zarządzanie posiadłością
przez jej ojca pozwalało im żyć dostatnio i bez zmartwień. Czy
była gotowa uczynić to miejsce takim, jakim czynił je Andrzej
Dzierzyński? Czy wystarczy jej pieniędzy, by dworek wrócił do
dawnej świetności? Czy znajdzie ludzi, którzy zostaną jej
sprzymierzeńcami?
- Przepraszam... - cichy głos i
skrzypnięcie drzwi wybudziło dziewczynę z rozmyślań. Usiadła
gwałtownie na swoim łóżku widząc w półmroku tak dobrze znajomą
postać mężczyzny - Nie chciałem zepsuć ci prezentu ślubnego...
- Jest noc... - szepnęła
otulając się szczelnie kołdrą, by nie zobaczył jej w koszuli
nocnej. Czuła w sercu jednoczesną złość na niego i troskę,
którą wywoływało patrzenie na jego pochudłą twarz i smutne,
niemal płaczliwe oczy.
- Fabryka jest w złym stanie
finansowym. Mam duże problemy, nie mógłbym teraz wyjechać- mówił
starając się unikać kontaktu wzrokowego.
- Janku... usiądź obok mnie,
proszę... - powiedziała drżącym głosem. Chciała dotknąć jego
twarzy, ukoić jego zmartwienia i ból. Przytulić, powiedzieć, że
będzie go wspierać... Jak mogła być tak egoistyczna i myśleć
tylko o podróży?
Słomski zrobił kilka
niepewnych kroków na przód, jakby się wahał, czy to co zamierzał
zrobić było właściwe, po czym szybko i niemal gwałtownie zbliżył
swoją twarz do twarzy Kasi. Gdy dotknęła delikatnie ręką jego
włosów, nie potrafił już odejść. Jak we śnie zaczął całować
najpierw jej czoło, potem zamknięte oczy, skronie, policzki, by
wreszcie zatopić się w jej ustach. Nie był to już szybki
pocałunek na pokaz, by udowodnić wszystkim, że ich małżeństwo
było prawdziwe, był to pocałunek na który czekał od lat choć
nie miał nadziei, że kiedykolwiek się wydarzy. Nagle podłoga w
dalszej części domu zaskrzypiała i oderwał się od dziewczyny jak
oparzony. Kasia otworzyła szeroko oczy i spojrzała nieco
zdezorientowana na mężczyznę.
- Zostań tu, nie wychodź
proszę z tego pokoju- powiedział nerwowo, bezszelestnie znikając
za drzwiami. Z korytarza dobiegły ją dźwięki pospiesznych kroków.
- Kto się tu kręci? -
usłyszała niski głos pani Marii.
- To pani...? - nieco zdziwionym
głosem spytał mężczyzna.
- A któżby inny? Dziwię się
jedynie, czemu pan się tu tak zakrada, zamiast przychodzić do domu
o właściwej porze i spać z młodą żoną! Pan Dzierzyński nie
pochwalałby takiego zachowania. Mam nadzieję, że nie jest pan
pijany?
- O to może pani Maria być
spokojna. - odparł. - Gdzie mógłbym się położyć? Sypialnia
chyba została przygotowana? - powiedział szorstko, zły sam na
siebie, że nadwyręża swoją dobrą opinię w oczach tej poczciwej
kobiety.
- Nie byłyśmy pewne, czy pan
Słomski wróci na noc do Biernacic, więc pani położyła się już
w swojej dawnej sypialni. Wygląda na to, że będzie pan spał tej
nocy samotnie – stwierdziła z nieukrywaną satysfakcją w głosie
pani Maria. Kochała tego chłopaka jak syna, ale nie mogła przecież
pozwalać na takie zachowania! Kto to widział, żeby tak późno
wracać do domu i zostawiać smutną młodą żonę samą na całe
popołudnie!
- Dobrze więc – stwierdził,
w duchu dziękując, że nie musi dzisiejszej nocy wracać do
kobiety, którą tak bardzo kochał i jednocześnie pragnął, że
nie był w stanie ręczyć tej nocy za swoją silną wolę. Noc
upłynęła mu dużo wolniej, niżby tego pragnął, a już rankiem
do Biernacic przyjechał sekretarz Słomskiego, wzywając go w pilnej
sprawie do fabryki.
- Proszę przekazać mojej
żonie, że wrócę wieczorem. Obiecuję być wcześniej niż wczoraj
– powiedział zwięźle żegnając się z gospodynią Marią i
wsiadając do samochodu.
- Pan Janek znowu wyjeżdża? -
spytała Molly wchodząc do salonu w dziennej sukni, z nieco
potarganą jeszcze fryzurą. - Nie podoba mi się to- stwierdziła
rozsiadając się wygodnie na fotelu. - A gdzie Kate?
- Cóż za brzydkie zdrobnienie!
- westchnęła z odrazą gospodyni. - Jest jeszcze w swoim pokoju.
Kazała sobie zagrzać wody do kąpieli.
- Och głupia! Skoro więc nikt
tego jej nie zamierza powiedzieć, ja jej to powiem! - wstała
energicznie i ruszyła do pokoju przyjaciółki.
- Czego jej nie chcemy
powiedzieć niby? -zdziwił się Mirek nalewając sobie kubek mleka.
- Nie wiem. Ta Amerykanka pewnie
znowu coś wymyśliła... Byleby tylko nie nagadała jej jakiś
głupot o panu Słomskim. To mimo wszystko dobry człowiek. A jeszcze
nam w tym całym nieszczęściu brakuje jakiegoś skandalu! -
mrukliwie stwierdziła pani Maria wrzucając kolejnego obranego
ziemniaka do wielkiego garnka.
Gdy nie pukając Molly wkroczyła
do pokoju Kasi niczym huragan, jasnowłosa dziewczyna właśnie w
negliżu wchodziła do bani z wodą. Blondynka krzyknęła ciskając
w intruza ręcznikiem.
- Spokojnie, to tylko ja –
powiedziała uspokajająco Molly, śmiejąc się z zawstydzonej
przyjaciółki. - Jeśli to dla niego tak się przygotowujesz, że aż
zostajesz godzinę dłużej niż zwykle w swoim pokoju, to musisz
wiedzieć, że pan Słomski wyjechał przed chwilą w interesach i
wróci dopiero wieczorem.
- To wcale nie dla niego! -
rzuciła rozdrażniona. - Po prostu lubię być czysta.
- I ładnie uczesana i w jasnych
sukniach...- Molly wskazała palcem na przewieszone przez oparcie
krzesła jasnobłękitną i różową sukienkę. - Dotąd raczej
unikałaś kolorów -zauważyła z przekąsem.
- Nic ci do tego - odparła
rumieniąc się i szorując ramiona kawałkiem tkaniny.
- Martwię się o ciebie,
Kate... Wiem, że się w nim zakochałaś, ale on nie jest wobec nas
uczciwy.
- Och Molly, chodzi ci o to, co
mówił wczoraj Sierski? Skąd wiemy, że ma rację? Dlaczego
miałabym wierzyć mu bardziej, niż swojemu... - zawahała się
lekko – mężowi?
- Dlatego, że Sierski nie mógł
mieć wielkiego interesu w treści testamentu. To myśmy zrobiły z
niego złego człowieka, który chce nam odebrać Biernacice. Czy był
kiedykolwiek wobec nas nieuprzejmy? Czy nie opiekował się nami? Czy
nie pozwolił ci nawet na ten głupi, wymuszony ślub, bo widział
jaka jesteś zakochana? Czy nie dał ci obrączki twojej matki?
- To prawda. Nie mogę mu nic
zarzucić – odparła niechętnie.
- Od początku broniłyśmy pana
Janka, bo jest młodym, bardzo przystojnym mężczyzną, założę
się, że każdą kobietę potrafiłby okręcić sobie wokół palca!
Nic dziwnego, że się w nim zakochałaś... Pytanie brzmi jednak,
dlaczego on zdecydował się poślubić ciebie?
- Bo go o to poprosiłam –
odparła bez namysłu Kasia. Molly wytrzeszczyła oczy.
- Co zrobiłaś? Poprosiłaś
go?
- Tak. Nasze małżeństwo od
początku miało być tylko formalnością. Potrzebowałam wyjść za
mąż, by otrzymać pieniądze ze spadku i Biernacice. W zamian za
krótkie małżeństwo na pokaz, Słomski miał otrzymać część
pieniędzy z testamentu.
- Ale... ale dlaczego on...? Czy
ty nie masz dla siebie litości? Musiałaś na fałszywego męża
wybrać sobie mężczyznę, w którym zakocha się każda kobieta?
- Och, był jeszcze
Rudzki...detektyw... to był przypadek, że trafiło na niego... Poza
tym... Janek był dla mnie taki dobry, był jak przyjaciel. Zaufałam
im obojgu. Detektyw Rudzki był przekonany, że testament jest
fałszywy, więc i obrączka miała być fałszywa, małżeństwo
potrwać zaledwie tydzień lub dwa, a Sierski miał zostać
zdemaskowany.
- I wierzysz im jeszcze?
Przecież sama mówiłaś, że obrączka jest taka sama jak twojej
matki. Ile chcesz czekać naiwnie i udawać, że wszystko jest w
porządku? Zostałaś oszukana. Przez Słomskiego i tego
detektywa....
- Może popełnili gdzieś błąd.
Nie możesz ich oskarżać bezpodstawnie!
- Posłuchaj... Obie doskonale
wiemy, że coś z tym testamentem było nie w porządku. Pytanie
brzmi, czy nie poszłyśmy w złym kierunku, kierując oskarżenia na
pułkownika...
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że w obecnej sytuacji to nie
Sierski jest współwłaścicielem majątku i Biernacic. Jest nim Jan
Słomski.
- Tak, ale tylko na krótko, on
weźmie tylko to na co się umówiliśmy... - tłumaczyła się Kasia
- Jeśli obrączka jest
prawdziwa, nie posiadacie podstaw do anulowania małżeństwa. Co
oznacza tylko jedno: albo mu się podporządkujesz, albo...
podzielisz losy jego pierwszej żony... - powiedziała z grozą w
głosie.
- Nie... on tego nie zrobi... -
wyjąkała blada jak ściana dziewczyna. - Wczoraj w nocy on... mnie pocałował...
Molly otuliła ręcznikiem
przyjaciółkę i przytuliła się do niej. Nagle maleństwo w jej
brzuchu poruszyło się i kopnęło ją mocno. Obie, mimowolnie
uśmiechnęły się.
- Cokolwiek się nie wydarzy,
pamiętaj, że jesteśmy z tobą. Nie pozwolimy cię skrzywdzić.
Powiem dziś wieczorem, że źle się czuję i poproszę, byś
została w nocy u mnie w pokoju. Wymyślimy coś. Uda nam się w
końcu jakoś wyplątać z tego wszystkiego... -szepnęła ciepło.
***
Jan Słomski już z daleka
zauważył współwłaściciela fabryki i ojca jego pierwszej żony,
Leah. Widok człowieka w kwiecie wieku z poczerwieniałą od alkoholu
twarzą i zaplutą ślina brodą, nie był tym, czego się
spodziewał. W duszy liczył, że wysokie dochody fabryki, których
część otrzymywał, zatrzymają Izaaka Goldmana w jego dalekiej
posiadłości poza granicami Polski. Był dobrym dyrektorem. Z dumą
pisywał do Goldmana rokroczne sprawozdania, w których zyski fabryki
wzrastały za sprawą jego zarządzania. Ich stosunki były
przyjacielskie, do czasu, gdy Izaak zaczął popadać w coraz większy
alkoholizm i długi, żądając coraz większych dochodów,
jednocześnie nieuczciwie wypłacając dla siebie większy procent,
niż zostało to ustalone. Na początku Słomski przymykał na to
oko. W końcu Goldman był jego dobrodziejem. Gdyby nie on, nigdy nie
znalazłby się w takim miejscu. Z czasem jednak wprowadziło to duże
zachwianie finansowe w fabryce. Chcąc, nie chcąc, nadeszła chwila
konfrontacji. Słomski spojrzał na podchmieloną twarz teścia ze
zrezygnowaniem. Logiczne argumenty i przygotowane przez niego
statystyki nie miały w tej tej sytuacji szans dotrzeć do tego
mężczyzny.
- Witam, panie Goldman –
wyciągnął przyjacielsko rękę na przywitanie.
- Witaj synu! - mężczyzna
rzucił mu się serdecznie w ramiona, ku zaskoczeniu Słomskiego. -
Przyjechałem po trochę pieniędzy – stwierdził prostolinijne i
nim Janek zdążył cokolwiek powiedzieć, dodał: - Prowadź do
fabryki! Zobaczymy jak się rzeczy mają!
*********************************************************************************
Fałszywa Obrączka będzie oczywiście kontynuowana aż do samego końca. Pomimo braku czasu na regularne pisanie rozdziałów, cały czas jest w mojej pamięci i zostanie dokończona. Pozdrawiam wszystkich tych, którzy czekali i czytają.
Z.ola
*********************************************************************************
Fałszywa Obrączka będzie oczywiście kontynuowana aż do samego końca. Pomimo braku czasu na regularne pisanie rozdziałów, cały czas jest w mojej pamięci i zostanie dokończona. Pozdrawiam wszystkich tych, którzy czekali i czytają.
Z.ola
Jestem zdziwiony, że tak dobre opowiadanie, ma tak mało czytelników, a niektóre chłamy mają ich tylu, że aż się w komentarzach wylewa. No cóż... ja na pewno zostanę tu do końca, choć musisz liczyć się z tym, że mogę się ponownie pojawić dopiero za kilka miesięcy i znów nadrobić po kilka rozdziałów, bo jestem człowiekiem, który ma prywatnie bardzo mało czasu wolnego - praca, rodzina, pasja, inne...
OdpowiedzUsuńNo i Molly (zawsze piszę Moll) dowiedziała się jak to jej koleżanka poślubiła człowieka w sposób niezwykle interesowny. Ciekaw jestem która z pań ma racje i któremu z panów warto ufać. W Słomskim jest coś dziwnego, coś co sprawia, że stawiam go na równi z moim Hektorem Rodrigezem. Niby dżentelmen, niby uroczy, niby miły, sympatyczny, ciepły i taki... dobry, a jednak coś w nim niepokoi, jakby miał niejednego trupa pochowanego w szafie.