04 lutego 2015

10. Nieczyste intencje.

 Tło muzyczne do czytania:





      Ten niedzielny obiad był inny niż wszystkie, bo choć wcale nie zostało to zaplanowane, Słomski poinformował oficjalnie o swoich planach matrymonialnych w stosunku do Kasi. Jasnowłosa dziewczyna siedziała zaczerwieniona przy stole. Wszystkie oczy były teraz utkwione w jej kierunku. Nawet Janka. A może szczególnie Janka, który najwidoczniej nie rozumiał, że był to zdaniem dziewczyny najgorszy moment na publiczne poinformowanie o zaręczynach. Zupełnie inne zdanie miała na ten temat pani Maria, która natychmiast przybiegła z kuchni szczebiocząc radośnie:

       - Ależ to wspaniała wiadomość panienko! Urządzimy prawdziwe wesele! Może nawet pani Honorata przyjedzie z odwiedzinami na jesień? Bo wbrew pozorom, jesień to najwspanialsza pora roku na ślub! Złote i czerwone liście, słońce już tak nie praży i jest już po żniwach...

       - Myśleliśmy, by wziąć ślub szybciej. Być może nawet za kilka tygodni... - powiedział Janek ostrożnie, lustrując twarz Dzierzyńskiej. Kasia przytaknęła mu nieśmiało.

       - Za kilka tygodni? Ale przecież wy się w ogóle nie znacie! - wykrzyknęła Molly, nie mogąc zrozumieć skąd do licha, jej przyjaciółce udało się znaleźć nagle takiego przystojnego narzeczonego.

       - Ależ to miłość panienko Andrews! - zawołała rozanielona gospodyni.

       Kasia posłała wymuszony uśmiech w stronę Janka. Ten wbił wzrok w podłogę.

       - Cóż... Nie jestem pewien, czy tak szybki ślub jest rozsądny. Uważam, że panienka powinna nieco bardziej poznać pana Słomskiego – zabrał głos pułkownik.

       Bił od niego dziwny spokój i opanowanie. Jakby ta informacja nie zrobiła na nim większego wrażenia, albo jakby nie była dla niego wystarczająco wartościowa. Blondynka spojrzała zdezorientowana na Janka nie wiedząc co odpowiedzieć swojemu opiekunowi. Z pomocą przyszła młodym po raz kolejny pani Maria.

       - Ależ panie Sierski! Toć przecież oni się kochali jeszcze zanim pan Dzierzyński wysłał córki do Ameryki! Nie raz widziałam, jak rozmawiali. Żeby pan widział jak on na nią patrzył! - powiedziała rozmarzona. Twarz Kasi ponownie spłonęła żywym rumieńcem. Szczerze wolałaby, żeby gospodyni, nawet jeśli o czymś wiedziała, zachowała to tylko dla siebie. - Naturalnie, nie było wtedy mowy o żadnym ślubie, bo panienka miała dopiero piętnaście lat, a pan Słomski... - zająkała się gospodyni. - Pan Słomski nie był wtedy jeszcze...

       - Nie ma potrzeby wspominać o przeszłości – ucięła krótko Dzierzyńska.

       Serce jej się krajało na myśl, jak bardzo te wspomnienia muszą sprawiać ból Jankowi. Nagle poczuła do niego jakąś dziwną, niewytłumaczalną czułość. On naprawdę ją kiedyś kochał. Nawet pani Maria to dostrzegła! Jak mogła być tak głupia i tego nie widzieć? Jak mogła nie zakochać się w tych pięknych, wesołych oczach, czarującym uśmiechu, ciemnych włosach tak często opadających nieposłusznie podczas pracy na czoło? Jak mogła go nie pokochać za serce, które wyciągał ku niej jak na dłoni, za tą dobroć, która zawsze od niego płynęła, za dojrzałość, troskę... Przecież nawet teraz, po tym wszystkim zgodził się jej pomóc! Ile musi go to kosztować? Jasnowłosa spojrzała smutno na młodego mężczyznę, który zdawał się być nieobecny.

       - No cóż... Jestem zaskoczony tym, że Andrzej Dzierzyński tolerował takie zachowanie... - powiedział twardo Sierski. - Nie mniej jednak, w chwili obecnej wydaje się pan odpowiednia partią dla Katarzyny...

       - Rozumiem, że otrzymujemy tym samym pana błogosławieństwo...? - zapytała żywo dziewczyna.

       - Nie do końca. Są pewne sprawy, które wymagają wyjaśnienia... I sądzę, że powinniśmy omówić je bez obecności dam... - tu zwrócił się bezpośrednio do młodego mężczyzny.

       - Nie mam niczego do ukrycia, panie pułkowniku – odparł śmiało Słomski.

       - A więc, skoro tak... - odchrząknął Sierski patrząc uważnie na blondynkę. - Rozumiem, że poinformował pan narzeczoną, jakim sposobem zdobył pan fortunę?

       Janek otworzył usta ze zdumienia.

       - Nie przypuszczałem, że będzie pan, aż tak bezczelny... – stwierdził starając się opanować emocje.

       - Uważam, za swój obowiązek poinformować podopieczną, że zawarł pan małżeństwo z bogatą Żydówką, a zaledwie dwa miesiące po ślubie pańska żona zmarła w niewyjaśnionych okolicznościach. Ciężko ukryć fakt, że przez ten związek stał się pan ze zwykłego robotnika, bogatym właścicielem fabryki włókienniczej...

       Ton Sierskiego był zimny niczym lód i ostry jak brzytwa. Kasia rozpaczliwie wzrokiem próbowała odnaleźć w oczach Janka jakieś zaprzeczenie. Twarz Słomskiego przybrała straszny wyraz. Wstał gwałtownie i podszedł do pułkownika.

       - Sugeruje pan, że ją zamordowałem? Była wojna! Tysiące ludzie codziennie ginęło w niewyjaśnionych okolicznościach! - krzyknął gniewnie. Dzierzyńska zbladła jak ściana.

       - Proszę się uspokoić! Straszy pan kobiety! - Sierski chwycił go za ramiona i lekko odsunął od siebie.

       - To proszę nie wysuwać wobec mnie bezpodstawnych oskarżeń! - odparł już nieco bardziej opanowanym tonem.

       -Nie chciałem pana urazić, powiedziałem jedynie to, co mówią ludzie – stwierdził obojętnie pułkownik. - Ma pan dość porywczy charakter, panie... Słomski – dodał patrząc w stronę przestraszonej Dzierzyńskiej i przytulonej do niej Molly.

       Janek spojrzał smutno na dziewczynę.

       - Przepraszam... - powiedział cicho podchodząc do niej. - Nie tak chciałem, by wyglądały nasze zaręczyny.

       Następnie ukłonił się jej i złożył delikatny pocałunek na jej dłoni. Molly, obserwując ich pożegnanie, stwierdziła trzeźwo, że mimo wszystko ten młody mężczyzna zachowuje się niezwykle czarująco, nawet jeśli przed chwilą o mało co nie rzucił się na pułkownika. Zresztą, zadumała się, czyż to nie straszne rzucać takie oskarżenia? Każdy by się oburzył. A ona już doskonale wiedziała, że niezwykły pan Słomski nieczystych intencji nie mógłby mieć absolutnie!



*

     
       Do mieszkania na Zielonej 9, wszedł zrezygnowany, ciemnowłosy mężczyzna. Pani Gabrysia wpuściła do bez słowa i otworzyła drzwi do gabinetu. Młody chłopak westchnął ciężko, po czym osunął się na fotel naprzeciwko biurka. Rudzki zmierzył zaciekawionym wzrokiem gościa.

       - Wycofuję się. Sierski gra za ostro. Wczoraj podczas obiadu na którym poinformowałem go o moich zamiarach względem Dzierzyńskiej, rzucił podejrzenie, że zdobyłem pozycję społeczną i finansową poprzez nieuczciwe małżeństwo, a później, kto wie, może i morderstwo! - rzucił zdenerwowany.

       Rudzki pokiwał ze zrozumieniem głową, po czym przeniósł wzrok z powrotem do sterty papierów.

       - Powiedziałem, że się wycofuję. Nic nie odpowiesz? - zirytował się. Starszy mężczyzna podniósł głowę i spojrzał na niego, jakby młody mężczyzna był co najmniej wariatem.

       - Ja też myślałem, że było twoje małżeństwo z córką Goldmana było tylko formalnością - stwierdził poważnie.

       - Co? To znaczy... To skomplikowana sprawa. Nie ma w ogóle nic do rzeczy!

       - No właśnie. Twoje poprzednie małżeństwo nie ma nic do rzeczy. Pułkownik nacisnął ci na odcisk chcąc odprowadzić Dzierzyńską od zamiaru małżeństwa. Wyobraź sobie teraz, że to Sierski zamordował ojca Kasi, a teraz zrobi wszystko, by odszukać pozostawione w dworku dowody, a ty wycofujesz się, bo cię obraził! - powiedział oburzony Rudzki.

       - Zaraz, zaraz... Czy pan sugeruje, że mordercą Dzierzyńskiego jest Sierski? - zapytał niepewnie Janek przerażonym wzrokiem patrząc na detektywa.

       - Posłuchaj chłopcze... Mordercą może być każdy, kto przebywał w otoczeniu Dzierzyńskiego. Ot, nawet i ta gruba gospodyni Maria - skwitował dość obojętnym tonem mężczyzna drapiąc się po łysinie.

       - Teraz, to już trochę przesadzasz. Zresztą, sądząc po tym, co stało się wczoraj, Dzierzyńska także się wycofa... Sądzę, że pokazałem wczoraj swoje gorsze oblicze... - stwierdził zakłopotany.

       Siedzący za biurkiem detektyw ożywił się marszcząc gniewnie brwi. Gdyby porównać staruszka do jakiegoś zwierzęcia, z pewnością najbardziej podobny byłby z charakteru do spokojnego borsuka, w tej chwili, Janek miał nieliczną okazję zobaczyć w Rudzkim prawdziwego lwa.

       - To ja tu się staram ratować ludzi przed nieobliczalnym mordercą, a ty nawet nie potrafisz zachowywać się przy kobiecie? Musisz natychmiast jej wszystko wyjaśnić! Musicie wziąć ten ślub jak najszybciej!

       - Dobrze! - niemalże zasalutował Słomski zupełnie zaskoczony zachowaniem detektywa. Gdy staruszek już oparł się ponownie na fotelu i złagodniał, Janek nabrał odwagi by zapytać go czy ma już jakieś poszlaki.

       -Ech... -westchnął leniwie detektyw mierząc wzrokiem młodego mężczyznę. - Mam kilka dowodów, by twierdzić, że Andrzej Dzierzyński nie zginął podczas działań wojennych, ale w Polsce. Wbrew temu, co mówili na pogrzebie, Dzierzyński wrócił na kilka dni do Polski we wrześniu 1918 roku. Nikt o tym jednak nie wiedział, oprócz mordercy... i mnie.

       - Ciebie? - zdziwił się Janek.

       - Tak... Ale nie powinieneś wiedzieć na razie więcej. Im mniej wiesz, jesteś bezpieczniejszy. Uwierz mi jednak, że mam przesłanki ku temu, by wiedzieć, że jeśli gdzieś są dokumenty, które ostatecznie wskażą mordercę, to znajdują się one w dworku, w Biernacicach. Na razie Katarzyna kazała zamknąć gabinet ojca. Ale poszlaki mogą być wszędzie. Zabójca dobrze o tym wie i zrobi wszystko, by przy pierwszej możliwej sposobności przeszukać dworek i pozbyć się dowodów. My musimy zdobyć je szybciej. Gdy już zamieszkasz w dworku, zadbasz o to, by dokładnie przeszukać miejsca, o których ci powiem. Będziesz musiał także wzmóc swoją czujność, bo jest wielce prawdopodobne, że ktoś będzie chciał się włamać do niego nocą, bądź spowodować pożar. Jednym słowem, nie mamy czasu do stracenia.

       Rudzki mówił, a Janek słuchał zdumiony. Jeśli rzeczywiście detektyw mówi prawdę, sprawa wygląda na bardzo poważną.



*




       Zbliżał się wieczór, za oknem powoli robiło się coraz ciemniej. Kasia siedziała przy stoliku nad papierami i starała się jakoś poradzić sobie z ułożeniem spraw finansowych. Miała dostęp do zaledwie niewielkiej części majątku, reszta pieniędzy według testamentu, była pod tymczasową opieką pułkownika Sierskiego. Tylko cudem udało się dziewczynie wymóc na opiekunie, by nie zatrudniał dodatkowej służby. Zgodziła się ostatecznie tylko na wynajęcie dodatkowego pomocnika do pracy w ogrodzie.

       Dzierzyńska marzyła, by przywrócić to miejsce do dawnej świetności. Przede wszystkim należało jednak zastanowić się, w jaki sposób gospodarstwo mogłoby zarabiać samo na siebie. Przed wojną była tu stadnina najlepszych koni, a dodatkowym źródłem dochodu była niewielka mleczarnia w wiosce obok. Budynek mleczarni istniał nadal, ale był mocno zniszczony. Jednak wszystkie zwierzęta zostały sprzedane. Kasia ze strachem pomyślała, że pieniędzy ze sprzedaży mogło pozostać niewiele, wiedziała bowiem, że ojciec regularnie wspierał finansowo Polskie Wojsko. Jedyną możliwością, by dowiedzieć się ostatecznie, ile posiada majątku, było odebranie pułkownikowi roli opiekuna i samodzielne zarządzanie Biernacicami.

       - Molly... - zwróciła się do siedzącej w kącie salonu brunetki rysującej coś w zeszycie. - Zawołasz tutaj Zbyszka?

       Ciężarna dziewczyna niechętnie zwlekła się z fotela mrucząc marudnie coś na temat chłopaka. Można było odnieść wrażenie, że nie przepadała za nim.

       - Zbyszek, Zbyszek... Sama bym ci lepiej pomogła. Trochę się znam na rachunkach... -burknęła. Kasia roześmiała się szczerze.

       - Nie wątpię. Zamierzam jednak wysłać go jutro z rana do miasta, by kupił odpowiednie zboże. Sądzę, że nie miałabyś ochoty go zastąpić? - zapytała uśmiechając się do przyjaciółki, której wyraz twarzy zdradzał, że absolutnie nie miałaby ochoty ruszać się z miejsca.

       - Dobrze, już idę. Ale jak tylko ten chłopak sobie stąd pójdzie, to opowiesz mi wreszcie o co chodzi z tym Jankiem? Cały dzień na to czekam, a ty nie piśniesz ani słowa! - stwierdziła z wyrzutem.

       - Przecież widzisz, że mam pracę – odparła blondynka.

       - Widzę, widzę... - mruknęła niezadowolona Molly, w duchu jednak nie mogła zrozumieć, czemu jej przyjaciółka nie zwierzy jej się z takiego uczucia. Nagle przemknęła jej przez głowę groźna jak błyskawica myśl: - Czy ty sądzisz, że Sierski mówił prawdę?

       Dzierzyńska spojrzała na przyjaciółkę smutnym, poważnym wzrokiem:

       - Nie wiem – szepnęła cicho.

       -Ja wiem, że to nieprawda! - zapewniła żywo. - To zwykłe plotki! Krzywdzisz go, jeśli w to wierzysz!

       - Przecież ty go wcale nie znasz! Skąd wiesz jaki on jest? - spytała nieco zdenerwowanym głosem Kasia.

       - To prawda, że poznałam go dopiero wczoraj – stwierdziła niedbale. - Ale ty znasz go od dziecka i śmiesz wierzyć w każde słowo które mówi Sierski? Moim zdaniem, to całkiem logiczne, że nie będzie mu się podobał żaden kandydat, bo każdy odsunie go ze stanowiska zarządcy tego dworku i majątku twojego ojca – powiedziała buntowniczo.

       Blondynka ukryła twarz w dłoniach. Do jej oczu cisnęły się nieproszone łzy. Molly odczytując smutek przyjaciółki jako żal i wstyd za złe ocenienie narzeczonego, zaczęła ją pocieszać, obejmować i zapewniać, że nie musi się tym martwić, bo przecież wystarczy proste zapewnienie, że mu ufa. Nie miała pojęcia, że w serce Kasi płakało zupełnie z innego powodu. Z żalu, że gdyby wtedy przed wojną, powiedziała mu "tak", nie byłoby na ich drodze żadnej Żydówki. Byłaby jego jedyną miłością. Czy to, że budziły się w niej właśnie szczere uczucia, teraz, gdy było już za późno, było karą za dawne grzechy?

       - Ja go... kocham... - szepnęła do samej siebie, na tyle jednak głośno, że Molly przycisnęła ją bliżej do siebie i uśmiechnęła się szeroko:

       - Przecież wiem. Inaczej byś za niego nie wychodziła – roześmiała się brunetka.

       Kasia przytaknęła głucho zastanawiając się nad absurdem całej tej sytuacji, kiedy nagle, obie w oknie zauważyły wyłaniającą się z półmroku postać Słomskiego. Molly odsunęła się delikatnie od przyjaciółki i mrugnęła do niej porozumiewawczo.

       - A oto i pan Janek! Możecie sobie teraz wszystko wyjaśnić! - uśmiechnęła się ciepło, a na jej policzkach uwidoczniły się urocze dołeczki. - Tylko przemyj twarz wodą, żeby nie było widać, że płakałaś! - rzuciła, po czym wyszła w pośpiechu radosnym krokiem z salonu.

       Dziewczynę ogarnęła panika. Przetarła szybko oczy z niedawnych łez i poprawiła grzebykiem jasne włosy. Z bijącym sercem stanęła przy regale z książkami, szukając naprędce czegoś, czym mogłaby się zająć, nie chcąc zdradzić swojego wyczekiwania. W holu usłyszała już serdeczny głos pani Marii zapraszającej gościa do środka. Niemalże sparaliżowana, z bijącym sercem stanęła pośrodku salonu, drżącymi rękami próbując ugładzić zmiętą sukienkę. Słomski wchodząc zastał ją właśnie w takim stanie, nieco przestraszoną, spiętą i rumianą. Mimowolnie oczy uśmiechnęły mu się na jej widok.

       - Dobry wieczór, przepraszam, że przychodzę w tak późnej porze i bez zapowiedzi... - zaczął kłaniając się elegancko. - Uznałem jednak za stosowne wyjaśnić kilka spraw... Ostatni obiad nie był zbyt szczęśliwy dla mnie.

       - Przepraszam za pułkownika. Jest moim opiekunem i stara się zapewnić mi jak najlepszą przyszłość – powiedziała formalnie blondynka nie ruszając się ze swojej pozycji.

       - W to nie wątpię – odparł uprzejmie. - Dlatego postanowiłem zapomnieć o sprawie i prosić także panią, by zapomniała pani o moim zachowaniu, niegodnym dżentelmena.

       - Pan się tylko bronił... Poza tym... zapomniałam już o wszystkim.

       - Czyli nie wierzysz w to co powiedział? - zapytał cicho, z niepokojem z głosie.

       - Czy to ważne? Nie chcę wnikać w pana prywatne sprawy. Nie wycofuję się z umowy.

       - Ach, tak... - pokiwał głową nieco zawiedziony odpowiedzią dziewczyny.

       - Ależ dlaczego państwo tak stoją? - spytała zdziwiona gospodyni wchodząc do salonu z herbatą i ciasteczkami. - Proszę usiąść przy stole, ja już podaję coś do picia.

       Oboje zmieszani usiedli naprzeciwko siebie. Kasia wzięła srebrną łyżeczkę aby nabrać trochę cukru z cukiernicy. Następnie w ciszy zajęła się mieszaniem go z herbatą, jakby ta czynność była czymś niezwykle pasjonującym. Po dłuższej chwili milczenia, Janek zaczął stukać palcami w stół. Dziewczyna widząc to, uśmiechnęła się pod nosem.

       - Czy robię coś nie tak? - spytał zaraz, z wdzięcznością chwytając się możliwości przerwania tej dziwnej sytuacji.

       - Nie... po prostu mój ojciec tak robił – powiedziała patrząc na niego serdecznie. - Tylko on, bawił się jeszcze obrączką...

       - Czy ja... czy będziesz sobie życzyła, bym przez ten czas nosił jego obrączkę? - spytał patrząc się na nią poważnie.

       - Będzie to niezbędne, bym mogła rozpoznać, czy otrzymam prawdziwą obrączkę mojej matki.

       - To właściwie po czym ją rozpoznasz?

       - Powiem ci, jak już ja otrzymam.

       - A jeśli będzie prawdziwa...? Co wtedy zrobisz? - spojrzał na nią swoimi niebieskimi oczami. Kasię zakuło coś w środku i odwróciła wzrok.

       - Rudzki powiedział, że nie będzie – ucięła szybko. - Kiedy właściwie bierzemy ten ślub? Czy za miesiąc nie będzie za wcześnie? - spytała z obawą w głosie.

       - Za tydzień. Są pewne sprawy, które zmuszają mnie byśmy dłużej z tym nie czekali.

       - Za tydzień? Czy ty oszalałeś? Przecież to będzie wyglądało podejrzanie! Co to za sprawy? - spytała niecierpliwie oburzonym głosem. Janek zawahał się przez chwilę. Nie mógł jej przecież powiedzieć wszystkiego, o czym poinformował go detektyw.

       - Potrzebuję pieniędzy. Natychmiast. Jestem pewien także, że tobie też się spieszy, by zakupić konie – odparł. Dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem.

       - Konie? A skąd wiesz, że chcę założyć stadninę?

       - Nie chciałem być niegrzeczny, ale twoje zapiski leżą na całym stole – powiedział uśmiechając się. - Jeśli chcesz, by twoje plany gospodarcze pozostały tajemnicą, powinnaś trzymać takie rzeczy w gabinecie.

       Blondynka zarumieniła się i żwawo poderwała się, by posprzątać papiery. Janek przyglądał się jej z lekkim rozbawieniem.

       - Więc spotkamy się za tydzień, w łódzkim urzędzie stanu cywilnego? - zapytała zmieniając temat. Janek pokiwał głową.

       - Pozwolisz jednak, że odwiedzę cię jeszcze za dwa dni przynosząc kwiaty, a ty zaprosisz mnie następnego dnia na obiad, tym razem bez Sierskiego. Porozmawiamy wspólnie z twoją ciężarną przyjaciółką, zagadam panią Marię, będę cię obejmował na kanapie i być może pocałuję w policzek na pożegnanie.

       - Czy... to konieczne? - spytała cicho Kasia.

       - Obawiam się, że absolutnie niezbędne – stwierdził poważnym tonem, choć oczy śmiały mu się radośnie. Blondynka spojrzała na niego z niesmakiem. Jak może tak bezdusznie się z tego cieszyć, kiedy ona cierpi takie katusze?

*********************************************************************************

Pytanie do czytelników:
Czy za małżeństwem Janka z Leah kryje się jakaś tajemnica? Jeśli tak, to jaka?

7 komentarzy:

  1. Strzelam, że Janek ożenił się z Leah, żeby zdobyć status społeczny, pozwalający mu na małżeństwo z Kasią, kiedyś tam, w przyszłości :D trochę to okrutne, ale kto wie, może z nią też zawarł jakąś umowę?
    Tydzień to faktycznie bardzo szybko i może się to wydać podejrzane. Ale Rudzki ma rację, czas nagli. Jestem tylko ciekawa, co zrobi Sierski, bo na pewno tak tego nie zostawi.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź Sierskiego na szybki ślub okaże się co najmniej zaskakująca... Więcej nie zdradzę, ale nowy rozdział pojawi się wkrótce :)

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że nie gniewasz się z powodu mojej długiej nieobecności u Ciebie.
    Jakoś tak wyszło, że wszystko zwaliło się w jednym czasie i nie miałam kiedy komentować blogów.
    Och, współczuję Kasi, bo jest między młotem a kowadłem. Jakiegokolwiek rozwiązania nie wybierze to i tak będzie źle. Jednak dobrze wie, że Janek nie chce jej skrzywdzić, więc małżeństwo będzie najlepszym wyjściem i ona podświadomie zdaje sobie z tego sprawę?
    Kogo nie lubię? Molly już mnie tak nie irytuje, stała się bardziej przystępna niż na początku. A nie lubię Koterbskiego i pułkownika, są śliscy jak ryby. - to odpowiedź na poprzednie pytanie.
    Czy coś się kryło? Chcę wierzyć, że miłość, ale to byłoby zbyt banalne, więc pewnie coś grubszego.
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam, Lady Spark

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że polubiłaś już trochę Molly, to mimo wszystko szczera z niej dziewczyna, tylko "trochę" inaczej wychowana.

      Usuń
  3. Dlaczego przycisk "nowy post" jest już zamrożony? Tak bardzo chciałabym zobaczyć, co będzie się działo dalej. Mam nieodparte wrażenie, że w rozdziale jedenastym będziemy mieli już okazje przeczytać coś o ich ślubie. Czy za szybko? Może w wątek akcji wpleciesz następną intrygę? Nie każ nam długo czekać, to wszystko robi się tak bardzo tajemnicze! Coraz więcej domysłów, coraz więcej zagadek!
    Jestem z Ciebie dumna, że tak perfekcyjnie sobie ze wszystkim radzisz. Opowiadanie oparte o historyczne fakty, to bardzo ciężki orzech do zgryzienia, aczkolwiek mam wrażenie, że nie jest to dla Ciebie jakieś wielkie wyzwanie. Prowadziłaś już kiedyś bloga z opowiadaniem?
    Przepraszam, za moje zaległości. Awans w pracy, sesja na studiach... To wszystko wręcz mnie zadręcza. W końcu mam chwilkę oddechu co owocuje moją obecnością w blogosferze. W marcu będziesz mogła mnie "poczytać". Obiecuję!

    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem właśnie w trakcie pisania jedenastego rozdziału. Słusznie się domyślasz, że będzie on ślubny. Zwykle oznacza on w opowiadaniu koniec historii, ale u mnie, niekoniecznie :)
      Dobre siedem lat temu pisałam opowiadanie na onecie.
      Gratuluję awansu! :) No i cieszę się, że nie porzuciłaś swojego opowiadania, tylko będziesz je kontynuowała.

      Usuń
  4. Informacja nie była dla Sierskiego nowa, bo już o niej wcześniej wiedział, więc na nim wrażenia nie zrobiła xD

    Janek to ma przeszłość jak mój Hektor. Oceniani są niczym łowcy posagów. Ciekawi mnie jednak jaka tajemnica kryje się za tym ślubem Słomskiego i Żydówki. Być może dziewczyna była w ciąży, może nawet zaszła w nią poprzez jakiś gwałt, a on okazał się dżentelmenem i zgodził wychowywać nieswoje, bo jakby nie patrzeć dwa miesiące po ślubie była już w ciąży, bo umarła jako ciężarna. - Czy ja nie za bardzo doszukuję się w tym intrygi?

    Jeśli mordercą jest Sierski, to testament może być prawdziwy, bo Andrzej, mógł zostać zmuszony do napisania tego testamentu i podpisania go.

    A mnie tam się podoba, że Janek nie jest taki łagodny i zawsze opanowany, nawet jeśli czasami nie umie zachowywać się przy kobiecie. Przynajmniej zachowuje się jak facet i jak ktoś go obraża, to ma ochotę dać komuś w mordę, a nie siedzi jak męska pizda i słucha niepochlebnych słów na swój temat. Ja tam jestem zdania, że mężczyzna powinien zachowywać się jak mężczyzna, a nie...

    No i Jasiek doczekał się obrońcy - Moll, niczym taki pies stróżujący xD Genialna postać.

    Oj, tak, kara za grzechy zawsze sięga ludzi, tylko czasami z opóźnieniem lub ma zupełnie inny, nieprzewidywalny wymiar.

    Obawiam się jednak, że Kaśka Janka nie zna. Znała tamtego Jana, tego sprzed lat, ale czas zmienia ludzi, wojna zmienia ludzi, prywatne tragedie zmienią ludzi, a Jasiek to wszystko przeżył. Obawiam się więc, że jest już zupełnie innym człowiekiem, niż ten chłopiec, którego znała Kasia przed kilkoma laty.

    Tak mnie cholernie wciągnęło, że chyba dzisiaj całe przeczytam i będę cię męczył o kolejne rozdziały - uprzedzam!

    Pozdrawiam:
    j-i-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń