06 stycznia 2015

8. Oświadczyny na tarasie





Kameralny koncert poezji śpiewanej dobiegał powoli końca. Gdy ostatnia śpiewaczka skończyła, gdy umilkły skrzypce i fortepian... rozległy się zewsząd gromkie brawa. Kasia uśmiechając się wtórowała innym klaszcząc w dłonie. Nie przepadała za takimi występami, dużo bardziej wolałaby posłuchać skocznych melodii, a może nawet zatańczyć coś wesołego. Ale... przecież nie przyszła tu dla własnej przyjemności. Jerzy Rudzki przekazał jej wiadomość, że spotka się z nią około godzinę po występie. Naturalnie, mogłaby ominąć koncert, ale straciłaby cenną wymówkę. W dodatku Stanisław Koterbski usilnie prosił, by pojawiła się dzisiejszego wieczoru.
Blondynka odszukała wzrokiem rudawego mężczyznę. Stał pod oknem i palił fajkę. Nie wyglądał na zadowolonego. Było jasne, że swoim zachowaniem musiała go obrazić. Kasia westchnęła ciężko i już miała podnieść się z krzesła, gdy usłyszała głos siedzącego obok Słomskiego:
- Duszno pani? -spytał i zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć dodał szybko, jakimś dziwnym, zmienionym głosem: -Znakomicie, zatem wyjdźmy na zewnątrz.
Dziewczyna zaskoczona jego zachowaniem dała się odprowadzić ku tylnym drzwiom prowadzącym na taras, nie stawiając najmniejszego oporu. Prowadził ją elegancko, pod rękę, uśmiechając się i kłaniając mijanym gościom. Jednak uścisk jego ramienia był tak mocny, że serce waliło jej ze strachu.

Gdy wyszli już na zewnątrz puścił ją i odsunął się. Było nie dalej niż po dziewiętnastej, ale wokół panował mrok. Tylko światła z okien restauracji i jedna niewielka lampa ogrodowa rozświetlały nieco miejsce letniego wypoczynku. Dzierzyńska objęła się dłońmi za ramiona, miała na sobie tylko lekką chustę zakrywającą długi dekolt na plecach. Więc wie. Więc spotkał się z Rudzkim. Ma mnie za desperatkę, kobietę bez uczuć... Kogo jeszcze? Po głowie krążyły jej najgorsze myśli.
-Nie wzięłaś płaszcza... No tak... Chyba byłem zbyt gwałtowny- powiedział chłodno i bez słowa zdjął wierzchnie okrycie by okryć nim kobietę.
Kasia zdziwiona wytrzeszczyła ku niemu oczy.
- Chyba nie ma po co dłużej z tym zwlekać. Przejdźmy od razu do rzeczy...- zaczął unikając jej wzroku. -Nie chcę cię oceniać i ty nie oceniaj mnie. Nie pytaj, po prostu nie pytaj.
- Przepraszam cię, przepraszam... Ja na prawdę nie wiedziałam, że to ty... Ja wiem, że...- mówiła z trudem powstrzymując łzy i wstyd. Nie powinna nigdy pójść do Rudzkiego!
- Ciii... Bo wszystko popsujesz... - szepnął próbując nadać swojemu głosowi surowy ton. Była taka piękna. Gdyby tak byli w innych okolicznościach... Jan Słomski z trudem powstrzymał się by nie przytulić kobiety.
- Co pan robi tej kobiecie? - krzyknął nagle męski głos otwierając z impetem drzwi łączące taras z restauracją. Dzierzyńska przestraszona uniosła głowę. Na progu stał nie kto inny niż Stanisław Koterbski, zły, wzburzony.
-Nic złego, panie Koterbski...- odparł prostując się zapytany. -Cóż, właśnie oświadczyłem się tej młodej damie.
Dziewczyna otworzyła ze zdumienia usta.
-Co? -zawołał groźnie rudzielec. -Jak pan śmiał? Pan ją dopiero dzisiaj poznał! To jest moja narzeczona!
-Nie rozumiem... Nic nie rozumiem...- powiedziała cicho próbując odnaleźć odpowiedzieć w oczach Słomskiego. Ten uśmiechnął się do niej delikatnie.
-Niech się pan tak nie denerwuje. Kiedy serce mówi, że to ta odpowiednia kobieta, nie można dłużej zwlekać...- odparł filozoficznie, rozjuszając tym jeszcze bardziej Stanisława. -Zresztą, z tego co mi wiadomo, pani Katarzyna nie jest pańską narzeczoną...
-Bo jeszcze nie zdążyłem się jej oświadczyć! -wybuchnął gniewnie.
-Ja przepraszam, ale tu jest zdecydowanie zbyt zimno... Wracam do środka- powiedziała wykrzesując z siebie resztki odwagi dziewczyna i pobiegła ku schodom. Janek ruszył za nią.
-Zaraz, zaraz! - zawołał Koterbski. -I jaką odpowiedź dała pani temu natrętnemu, pośpiesznemu mężczyźnie?- spytał patrząc pewnie na blondynkę.
Kasia stanęła w półkroku i wciągnąwszy duży haust powietrza odwróciła się ku mężczyznom. Stanisław stał z lekko zaczerwienioną twarzą. Oczy niczym dwa ogniki błyszczały się i patrzyły błagalnie w jej stronę. Musiało mu na niej bardzo zależeć. Czy kochał ją prawdziwie? Podobnie kiedyś patrzył się na nią Janek... A teraz? Jakby unikał jej wzroku. Twarz ma jakąś zaciętą, surową. To tylko małżeństwo na chwilę. Do czasu wyjaśnienia się sprawy. Później poślubi kogo zechce...
- Tak -powiedziała cicho, na tyle jednak głośno, by oboje usłyszeli. Słomski nadal nie podnosił wzroku, wydawał się być skupiony na doszukiwaniu się skazy w swoich świeżo kupionych butach.
-Więc jaką odpowiedź pani mu dała? - popędzał niecierpliwie Koterbski.
         -Cóż... Zgodziłam się – odparła, jakby to była rzecz najzwyczajniejsza w świecie.
         -Zgodziła się pani? - mężczyzna był w wyraźnym szoku.
         -Tak, czemu by nie. W mojej sytuacji, nie mogę zbyt długo czekać, sam pan rozumie...- odparła, po czym szybkim krokiem weszła z powrotem do restauracji.


 
*


Późnym wieczorem do kwatery, w której mieścił się niewielki pokój, przeznaczony na osobisty gabinet pułkownika Sierskiego wszedł chwiejnym krokiem Stanisław Koterbski.
- Wszystko się skomplikowało! -powiedział przygnębiony, nieco pijany mężczyzna wchodząc do gabinetu.
-O co chodzi Koterbski? Czym mi znowu zawracasz głowę? - mruknął znad stosu papierów pułkownik. -Czyś ty się upił? - zgromił go czując zapach alkoholu.
- Dzierzyńska się zaręczyła! - ogłosił żałośnie opadając na fotel.
- Przecież o to nam właśnie chodziło... Wytrzymasz z nią trochę, już nie przesadzaj...
- Mówię, że się zaręczyła, to znaczy się, że nie ze mną!
- Jak to nie z tobą? - uniósł brwi Sierski. -Przecież tylko ty się nią interesowałeś. Nikogo tu innego nie zna, jest w Polsce od zaledwie trzech tygodni!
- To Jan Słomski, pojawił się nagle na koncercie i niech go, romantyk, ledwie co się z nią zapoznał, już jej do stóp klękał! A ona się zgodziła! Zgodziła, mimo tego, że zapraszałem ją do teatrów, pomagałem, prawiłem komplementy, dawałem prezenty!
- Sprytna kobieta, wie, że nie ma wiele czasu- uderzył pięścią w stół pułkownik. -Mogłeś gamoniu być trochę szybszy! Trzy tygodnie, a ty nawet nie wspomniałeś o małżeństwie! -krzyknął.
- Za moich czasów, to w zaloty chodziło się nawet i parę miesięcy... - jęczał przygnębiony, po czym osunął się bardziej na siedzisku i chwilę potem można było usłyszeć jego donośne, miarowe chrapanie.
- Weźcie tego knura z mojego gabinetu! - rozkazał Sierski. Drzwi się natychmiast otworzyły i dwóch, młodych żołnierzy chwyciło Koterbskiego za kończyny wynosząc go na miejsce spokojniejszego odpoczynku, jakim od lat była nieużywana cela z pryczą.


*



Siedząc już we własnym łóżku, późnym wieczorem, Kasia nie mogła uwierzyć, że sprawy przybrały tak nieoczekiwany obrót. Wszystko ułożyło się dla niej nader pomyślnie. Dręczyły ją jednak myśli, że postępuje niegodnie. Że wplątywanie w tę sprawę uczciwego i dobrego Janka Słomskiego jest bardzo samolubne. Ale przecież sama by nigdy nie zaproponowała mu tego! Zresztą, musiał mieć jakiś powód, by się zgodzić. Dziewczyna nawet nie chciała dopuścić do siebie innej myśli, niż że były to po prostu pieniądze, które umówili się, że wypłaci mu miesiąc po ślubie. Drzwi od jej pokoju delikatnie zaskrzypiały i u progu ukazała się postać Molly. Brzuszek dość wyraźnie odznaczał się spod jej różowego szlafroka. W ręce trzymała małą lampkę naftową, która swoim przytłumionym światłem rozświetliła ciemność panującą w pokoju. Od tygodnia nie spały już razem. Pani Maria surowo zabroniła tego, pod groźbą, że w przypadku niewystarczającej ilości miejsca, dziecko Molly może zostać przygniecione. Młodziutka Amerykanka została więc przeniesiona do odświeżonego pokoju dla gości.
       - Kate... - zaczęła nieśmiało. Blondynka spojrzała na nią ciepło.
       - Co się stało? Usiądź proszę – zaprosiła ją odgarniając kołdrę. Molly zachęcona od razu skorzystała z propozycji i okryła się szczelnie.
       - Bo ty Kate... masz chyba jakiś problem, prawda? - powiedziała patrząc badawczo na zdziwioną dziewczynę.
       - Och Molly! Skąd ten pomysł? - rozszerzyła oczy Kasia.
       - Ostatnio często wyjeżdżasz do miasta... Zgadasz się na spotkania z Koterbskim... Kate, posłuchaj, ja wiem, że jest ci ciężko. Pułkownik Sierski chyba nie jest najlepszym zarządcą. Też go nie lubię zbytnio Kate – zapewniła gorąco brunetka potrząsając swoją głową pełną pięknych loków.
       -Tak, to prawda, jest to pewna komplikacja... - zaczęła ostrożnie Dzierzyńska. Nie była pewna, na ile mogła opowiedzieć przyjaciółce o całej sprawie.
       -Wiem, że chcesz wyjść szybko za mąż... Ale pomyśl! Koterbski jest blisko czterdziestoletnim mężczyzną! W dodatku rudym! - skrzywiła się, jakby ten kolor włosów niósł za sobą jakąś szczególną przywarę. -Nie będziesz z nim szczęśliwa! Ty nawet nie poznałaś jeszcze smaku miłości, a już chcesz pakować się w związek z takim staruchem! - zawołała oburzona.
       -Ciii! Bo ktoś nas usłyszy! - przytknęła jej palec do ust Kasia.
       -Nie godzę się na to, żeby moja przyjaciółka, dziewczyna, która mi tak pomogła, wychodziła za mąż z przymusu! - powiedziała Molly odważnie, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Dzierzyńska spojrzała na brunetkę ze zdumieniem i wzruszeniem. Nie spodziewała się nigdy ze strony tej, jak ją często z Marią nazywały "Amerykańskiej księżniczki", takiego przypływu ciepłych uczuć. Poruszona przytuliła dziewczynę do siebie.
      -Nie martw się o mnie... Jakoś sobie poradzę...
      -O nie! Nie poślubisz go! Jestem pewna, że ten testament jest fałszywy! Pomogę ci i wspólnie znajdziemy na to dowody! - ogłosiła z entuzjazmem Andrews. Kasia uśmiechnęła się dobrotliwie. Jak też miałyby same tego dokonać? Ona, będąca na świeczniku całej, łódzkiej śmietanki towarzyskiej i Molly, nie znająca życia Molly w piątym miesiącu ciąży...
      - Jesteś dla mnie bardzo miła, ale...
      - Właściwie to mam już jedną poszlakę – przerwała jej z satysfakcją brunetka.
      - Co? Co takiego Molly? - spytała żywo. - Tylko mów trochę ciszej... - dodała szybko.
      - Zbyszek z Mirkiem coś wiedzą. Coś o Koterbskim... Podobno... - mówiła szeptem cedząc tajemniczo słowa. - Podobno Kotersbski kręcił się w pobliżu dworku, jeszcze przed naszym przyjazdem!
      - Czy jesteś tego pewna? - spytała w napięciu Dzierzyńska.
      - Najzupełniej w świecie Kate! Podsłuchałam jak rozmawiali. Im też wcale nie podoba się ten Koterbski... To dlatego Zbyszek zastanawiał się, czy ci się nie oświadczyć.
      - Co? - krzyknęła zdziwiona blondynka. Molly zmarszczyła brwi i obróciła wymownie oczami.
      - Ciszej trochę, bo wszystkich pobudzisz... - pokiwała z dezaprobatą głową. Kasia złapała się zawstydzona za usta.
      - No, Zbyszek miał taki plan, żeby się tobie oświadczyć, wtedy nie musiałabyś wychodzić za Koterbskiego – mówiła zadowolona z napięcia, które wytworzyła. -Nie jest w tobie zakochany, ani nic z tych rzeczy... - dodała prędko, by przyjaciółka nie robiła sobie zbytniej nadziei. Molly bowiem wyjątkowo niedobrze znosiła zainteresowanie mężczyzn innymi kobietami, niż ona sama.
     - Ach... To bardzo ładnie z jego strony... - wyjąkała Dzierzyńska.
     - No... Trzeba przyznać, że jest dosyć oddanym sługą. Choć sam pomysł oczywiście był bardzo niemądry. W każdym razie, Koterbski jest wysoce podejrzany.
     - Och Molly! Naprawdę myślisz, że dałybyśmy radę dowieść fałszywości testamentu? - spytała z nadzieją Kasia.
     - Jasne – stwierdziła z pewnością. -Wiesz... do intryg, to ja naprawdę mam smykałkę. W końcu, nie chwaląc się, całkiem sama wymyśliłam trudny plan ucieczki i dzięki temu, uchroniłam się od małżeństwa. Teraz, pomogę tobie – uśmiechnęła się promiennie, a na jej policzkach ukazały się urocze dołeczki.
Jasnowłosa dziewczyna zamyśliła się. Gdyby się im udało mogłaby zaoszczędzić nie tylko dużą sumę pieniędzy, ale i mogłaby uniknąć pozorowanego, bo pozorowanego, ale jednak małżeństwa z Janem Słomskim... A musiała przyznać, że bliskość tego mężczyzny była dla niej ostatnio wyjątkowo niezręczna.


*




        Młody mężczyzna niespokojnie obrócił się na drugi bok. Przebudzony próbował znowu zasnąć. Na próżno. Odgarnął więc ciemne włosy z czoła i wytarł je dłonią. Było mokre od potu. Zrobił to. Zgodził się na poślubienie Dzierzyńskiej... Nie, to on ją poprosił o rękę. Wezmą ślub pewnie za dwa, może trzy tygodnie... Przez ile czasu będą małżeństwem? Miesiąc? Dwa miesiące? Potem Rudzki znajdzie dowody, wsadzą do więzienia zabójcę jej ojca, o ile oczywiście jest jakiś morderca... Janek nie bardzo wierzył w przypuszczenia detektywa. W każdym razie, znajdzie w końcu dowód na fałszywość testamentu... i rozwiodą się. Szybko, bez problemów, przecież oboje podpiszą tajną umowę przed ceremonią, którą ujawni się, gdy testament będzie uznany za nieważny. Dlaczego się na to zgodził? Nie zniesie przecież jej codziennego widoku, jej radosnej wdzięczności za pomoc, jej ust, będących tak blisko i jednocześnie tak daleko. A przecież będzie musiał czynić pozory, całować jej dłoń, podawać ramię, jeść obok niej oficjalne posiłki...

Nie winił jej, chciał ale nie potrafił. Żałował stokroć, że spotkał ją ponownie. Przez te pięć lat prawie udało mu się o niej zapomnieć. Pojawiła się Leah, łagodna i ciepła. Nagle też stał się bogatym przedsiębiorcą i zamieszkał na stałe w Łodzi. Pojawiły się inne radości, inne smutki i problemy. Wojna, która sprawiła, że trzeba było martwić się o teraźniejszość, a nie żyć przeszłością. Czy stworzyliby z Leah szczęśliwą rodzinę, gdyby było im dane? Słomski zamyślił się. Za oknem powoli zaczynało już świtać. Nastawał nowy dzień, 28 marca roku 1919...


Niewielki pokój Janka, powoli rozświetla coraz to więcej promieni słońca. Przez uchylone okno słychać było pierwsze dźwięki budzącej się do życia ulicy. Ptaki dostając wyraźnie przyzwolenie zaczynają ćwierkać swoje poranne pieśni. Zmęczony, nieprzespaną nocą mężczyzna zamyka oczy, by choć jeszcze przez chwilę pogrążyć się w błogim śnie...

**************

Oddaję z przyjemnością kolejny rozdział. Jak zawsze będzie mi bardzo miło, jeśli napiszecie coś od siebie pod spodem. Kolejny rozdział za ok trzy tygodnie, a jego tytuł to: 
"Molly przejmuje dowodzenie"
Pozdrawiam serdecznie!
Z.ola





10 komentarzy:

  1. Wciągające! Będę czekać na kolejny rozdział.
    Pozdrowienia :)
    Kika

    OdpowiedzUsuń
  2. No ładnie...
    Ciągle coś zaskakuje :)
    Nie wiem jak wytrzymam te trzy tygodnie...

    Bardzo mi się podoba, dobra robota :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ja! I tu tutaj :) Ale fajnie. Dzisiaj napisałam wreszcie plan całości do samego końca. Prognozuję więc jeszcze około 11-12 rozdziałów ;) O ile naturalnie bohaterowie nie będą się za wiele wtrącać i nie zepsują mi planu :)

      Usuń
  3. No i świetnie dobrana muzyka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Abel Korzeniowski to obecnie mój ulubiony kompozytor, obok Zimmera i Yirumy...

      Usuń
  4. Zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
    http://wspomnienie--milosci.blogspot.com
    PS. Nie wiem, czy informować Cię o nowościach? Jeśli nie, napisz u mnie w komentarzu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oh, sądziłam, że uklęknie i zachowa chociaż pozory zaręczyn. Wiem, wiem, wiem. Zdaję sobie sprawę, że to małżeństwo to czysty układ biznesowy... Jednak, odrobina romantyzmu? Gdyby Kasia nie była tak bliska sercu Janka - nie zgodziłby się na tą intrygę. To młodzieńcza miłośc odegrała tu największą rolę. Nie boję się zaryzykować stwierdzenia, że może w głębi duszy myśli, że układ naprawdę przerodzi się w coś większego. Dzierżyńska również nie jest mu obojętna. Czas przejść do następnego rozdziału. "Molly przejmuje dowodzenie" - może być ciekawie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. W sumie to naprawdę nie powinni się oceniać, bo jakby nie patrzeć ona płaci za to by mieć męża, a mąż bierze pieniądze za to, że w ogóle zgodził się nim być - obopólny interes i z jednej i z drugiej strony brak tu moralności, ale w takich czasach, w takiej sytuacji...

    Podobała mi się wymiana zdań Staśka i generała (to generał, czy coś pomyliłem?). W ogóle Stasiek mnie bawi, jest taki... komiczny, bo on wiele chce, a nic mu się nie udaje i mnie to akurat bawi, jak u tak wiatr po oczach napierdala.

    Natomiast czy Kaśka wykorzystuje Janka? Nie, bo on sam się zgodził i tak jak mówiłem - jakby na to nie patrzeć, to on to robi dla kasy.

    No bo rudy to wredny, zazwyczaj - są wyjątki od reguły, ale to rzekomo, bo ja jeszcze takiego wyjątku w życiu nie spotkałem, więc może faktycznie jest coś w tym kolorze.

    Nie ma chyba jeszcze u ciebie postaci, której bym nie lubił, bo ja mam nawet tak, że lubię tych negatywnych bohaterów i tych nie będących głównymi. Doceniam ich obecność, rozumiem, że są potrzebni i szare charaktery dodają smaczku. Nie lubię jednak podziału na białych i czarnych bohaterów, bo nawet ten zły musi mieć w sobie jakieś dobre cechy i odwrotnie ten dobry nieco złych cech, dla dodania smaczku. Dlatego tak bardzo ciekawi mnie Janek, bo jego jeszcze nie dałaś poznać, nie w takiej naturalnej scenerii. On póki co chce tego ślubu, bo chce kasy, ale jaki będzie, gdy ślub dojdzie do skutku, bo dojdzie, prawda? W końcu gdzieś musi pojawić się ta "fałszywa obrączka".

    Pozdrawiam:
    j-i-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. No... Powinnam iśc spać, ale nie mogę się doczekać, co będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń