Mężczyzna delikatnie odsunął się od żony i sięgnął po instrukcje, których udzielił mu kilka dni temu Rudzki. Dzisiaj na obiad miało przyjechać grono bliskich przyjaciół rodziny Dzierzyńskich. Wśród nich, czego Rudzki był pewien miał znajdować się morderca. Detektyw nie dał od wczoraj jeszcze znaku, kto nim jest. Słomski mógł domyślać się, że nawet jeśli listy dostarczyły odpowiednich dowodów, ze względów bezpieczeństwa lepiej było, żeby pozostało to na razie tajemnicą.
Jerzy zamierzał po podaniu posiłku wstać i odczytać wszystko, co zdobył na temat mordercy. Miał zabrać ze sobą także dowody zbrodni. Niedługo później mieli zjawić się przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości i kilku silnych mężczyzn, by pochwycono sprawcę. Rudzki upierał się, by to stało się przy wielu świadkach. Było to oczywiście niebezpieczniejsze, ale zapewniało większą skuteczność. Morderca najpewniej zdradzi swoją winę zachowaniem i wszyscy będą mogli o tym poświadczyć. Ponieważ wojskowi nie mogli zjawić się zbyt wcześnie, by nie wzbudzić podejrzeń, do tego czasu on i Zbyszek musieli zapewnić bezpieczeństwo. Była też duża szansa, że otrzymają pomoc od mężczyzn, którzy będą znajdowali się w salonie, ale nie mógł tylko na to liczyć.
- Och, wstałeś już...? - zamruczała trąc zaspane oczy Kasia. Janek gwałtownie zgniótł kartkę w dłoni. - Co tam masz? - spytała podrywając się i odrzucając kołdrę na bok.
- To od Rudzkiego... - powiedział niechętnie. - Muszę już zacząć się ubierać i zrobić jeszcze kilka spraw.
- Chcesz się dzisiaj jeszcze przed obiadem z nim spotkać? - spytała z niepokojem.
- Nie, to chyba nie byłoby zbyt rozsądne... Mogłoby wzbudzić podejrzenia. Ale muszę porozmawiać z chłopcami i Goldmanem.
- Obiecaj, że wieczorem znowu się spotkamy i wszystko sobie opowiemy. Bo wtedy już będzie po wszystkim, prawda? - zapytała z nadzieją w głosie blondynka.
- Oczywiście - powiedział z pewnością w głosie i przytulił ją mocno do siebie, chociaż serce paraliżował mu strach.
*
Do Biernacic powoli zaczęli zjeżdżać się goście. Pierwszy przyjechał pan Stanisław Koterbski, kilku przyjaciół Andrzeja Dzierzyńskiego z wojska, w tym również pułkownik Sierski, a z niewielkim opóźnieniem pojawiła się dawno nie widziana przyjaciółka matki. Brakowało tylko Jerzego Rudzkiego. Kasia nerwowo spoglądała na duży zegar, który wybijał kwadrans po omówionej godzinie podawania posiłku. Goście zaczęli się już niecierpliwić.
- Czy czekamy jeszcze na kogoś? - spytała gustownie ubrana dama, przyjaciółka Joanny Dzierzyńskiej. - Słyszałam, że coś szczególnego ma Pani zamiar dzisiaj ogłosić?
Blondynka zmieszała się i spojrzała błagalnie na Słomskiego. Ten chrząknął i odpowiedział:
- Czekamy jeszcze na jedną osobę.
- Ja nawet słyszałem o czym pani Katarzyna będzie dzisiaj mówiła... - półszeptem odezwał się do zniecierpliwionej damy, siedzący obok pułkownik.
- Tak? O czym?
- Podobno Andrzej Dzierzyński nie zmarł śmiercią naturalną... Ale został... - tu przyciszył głos. - Zamordowany...!
Kobieta wytrzeszczyła oczy w zdumieniu. Takiej sensacji, to już dawno nie słyszała.
- Coś podobnego! Zamordowany! - powtórzyła nieco zbyt głośno, tak, że osoby siedzące obok doskonale ją usłyszały.
- Powiem więcej... To był ktoś z jego bliskiego otoczenia... Mówi się nawet, że najbliższy przyjaciel... - kontynuował szeptem Sierski widząc na twarzy towarzyszki soczyste wypieki.
W salonie zapanowało poruszenie. Goście zaczęli spoglądać na siebie nieswojo. Wreszcie szepty dotarły także do domowników. Zanim jednak Słomski zdążył wstać, jeden z mężczyzn siedzących przy stole zapytał głośno:
- Czy to prawda? Czy Andrzej Dzierzyński został zamordowany?
- Tak - padła odpowiedź z ust Kasi. - Mój ojciec został zamordowany przez jednego z jego przyjaciół.
- Przez kogo? - dało się słyszeć kilka głosów na raz. Ponieważ jednak ani Janek, ani Kasia, ani nikt z domowników nie wiedział przez kogo, zapadła niezręczna cisza, którą przerwał dopiero pułkownik Sierski.
- Przez tego, który nie przyszedł - powiedział mocnym, pewnym głosem.
- Kogo... kogo... jeszcze zaprosiliście...? - spytała trwożnie Molly. W salonie zapanowała grobowa cisza.
- To niemożliwie... To niemożliwe... - Kasia złapała się za głowę w rozpaczliwym geście.
- Mów kto nim był!
- Ona go ukrywa!
- Nie, to niemożliwe! Jerzy Rudzki nie zrobiłby czegoś takiego...! Przecież to on... - zaczęła, ale ktoś jej przerwał:
- Zabezpieczmy dom! Wezwijmy by go aresztowali!
- To stary człowiek, pochwycimy go sami! - dało się słyszeć głosy mężczyzn, byłych żołnierzy.
- Kasiu... - odezwał się cichym, ale stanowczym głosem Słomski do żony. - Weź Molly i wyjdźcie stąd.
Dziewczyna popatrzyła na niego przerażona.
- Co chcesz zrobić? Janek, co ty chcesz zrobić? Ja wiem, że to nie Rudzki!
- Ja też - szepnął. - A teraz idź.
- Gdzie panie idą? Lepiej się nie oddalać od stołu... - zatrzymał je pułkownik chwytając dłoń Molly.
- Zostaw je! - warknął wrogo Słomski. - To nie jest widok dla kobiet.
- Co nie jest widokiem dla kobiet? Tu są przecież bezpieczne. Ochronimy je, prawda panowie? A może wstydzisz się swoim brakiem kondycji w walce wręcz? - zaszydził z niego nie puszczając ręki Andrews.
- Co zrobiłeś z Rudzkim? - krzyknął mu w twarz Janek. - Gdzie on teraz jest?
- Co zrobiłem z mordercą twojego teścia? A dlaczego sądzisz, że ja mogłem go złapać?
- To ty zamordowałeś Andrzeja Dzierzyńskiego! - rzucił patrząc mu w oczy.
Zebrani w salonie goście i domownicy w przerażeniu wstrzymali oddech. Sierski próbował się kpiąco roześmiać kiedy z całej siły Słomski uderzył go pięścią w twarz.
- Rudzki zebrał wszystkie dowody, wiedziałeś o tym i dlatego się go pozbyłeś?
- Weźcie tego szaleńca ode mnie! Przecież gotów mnie zabić! - krzyknął rozwścieczony pułkownik. Kilku mężczyzn ocknęło się z szoku i pośpieszyło Sierskiemu z pomocą. Zbyszek zdezorientowany po czyjej ma stanąć stronie, rzucił się w końcu na pomoc Słomskiemu. Niestety, niezabliźnione jeszcze rany Janka dość szybko dały o sobie znać i wkrótce ktoś powalił go na podłogę.
- Janek! - rozpaczliwie krzyknęła Kasia i przyklękła przy leżącym.
Całkiem ładnie odremontowany z ruiny salon, zaczął wyglądać jak pobojowisko. Tłukły się naczynia, ktoś przewrócił stary zegar. Gospodyni Maria nadludzką siłą przytrzymywała Mirka, który rwał się do walki, tłumacząc, że jest jeszcze chłopcem i nie chce go stracić. Molly zemdlała, a ponieważ w ogólnym popłochu dostrzegł to tylko Izaak Goldman, wziął na ręce ciężarną kobietę i wyniósł do pokoju.
Nagle stało się jednak coś, czego nikt się nie spodziewał. Do salonu weszli uzbrojeni mężczyźni, a za nimi sędzia.
- Wszyscy ręce do góry! - rozkazał dowódca. - Mamy nakaz aresztowania pana Feliksa Sierskiego za zamordowanie dnia 14 października 1918 roku Andrzeja Dzierzyńskiego oraz donoszenie i działalność na rzecz wroga w trakcie działań wojskowych.
Pułkownik Sierski wpadł w popłoch.
- To pomyłka! Żądam dowodów! Nie możecie mnie aresztować bezpodstawnie! - próbował zabrzmieć spokojnie i z opanowaniem.
- Nie może być mowy o pomyłce. Dzisiaj otrzymaliśmy komplet dowodów potwierdzających pana winę. Otrzymaliśmy także informację, że o tej godzinie będzie pan na proszonym obiedzie u córki zamordowanego.
- Ale przecież Rudzki nie żyje! - krzyknął wściekle Sierski, natychmiast przysłaniając ręką usta i wodząc przestraszonym, obłąkanym wzrokiem po zgromadzonych.
**************************************************************************Kurtyna odsłonięta! Morderca ujawniony! Spodziewaliście się takiego obrotu akcji? Przed nami jeszcze ostatni rozdział ( i być może epilog) w którym odsłonię ostatnie karty.
Dobrze ze tak późno wziełam sie za czytanie, bo bym nie dała rady tak dlugo.czekać! To jest mega ciekawe i wciągające!
OdpowiedzUsuńWidzę nowy rozdział, z pewnością wkrótce tutaj wpadnę, by go przeczytać, a póki co chciałbym...
OdpowiedzUsuńChciałbym zaprosić cię do wspólnej zabawy (dwutygodniowej, może trzy o ile mi się coś przedłuży).
Więcej informacji na: http://spisane-nad-ranem.blogspot.com/2016/07/miedzy-alejkami-czesc-1.html
Liczę na twoją obecność i zaangażowanie!
Tak jak obiecywałem - wróciłem i przeczytałem, a teraz komentuję.
UsuńBrakuje mi w opowiadaniu opisów, nie tylko miejsc, ale reakcji, zachowań, mimiki.
Ciekawe co się stało z Rudzkim, chyba niemożliwe by umarł, prawda? No chyba, że ta kanalia go zamordowała.
Szkoda, że wojskowi wpadli i przerwali walkę, chyba bym chciał poczytać jak Janek rozpierdala tego mimozę w drobny mak.
Szkoda, że opowiadanie już zbliża się do końca, ale tak czy inaczej wyczekuję kolejnej części.
j-i-s.blogspot.com
Cześć, tworzyłem spis czytelników u siebie na blogu autorskim (http://dariusz-tychon.blogspot.com/p/ksiega-gosci_22.html) i zauważyłem, że kiedyś czytałaś "Jabłka i śniegi".
OdpowiedzUsuńChciałem poinformować, że opowiadanie ciągle trwa i pierwsza część sagi o tytule "Między niedobraniem a porozumieniem" została już opublikowana w 1/3 całości, ale gdybyś miała ochotę tam powrócić, nawet po zakończeniu, to zupełnie się tym nie przejmuj, bo dla mnie liczy się szczery czytelnik, a nie jakieś wyścigi, bycie na bieżąco, itd.
Pozdrawiam i gdybyś miała ochotę wrócić, to serdecznie zapraszam:
http://j-i-s.blogspot.com/
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Mam nadzieję że nie zapomniałaś o tym świetnym blogu i wciąż masz zamiar go kontynuować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!